Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Po raz ostatni zarejestrował ją monitoring przy wejściu nr 63 na plażę w Gdańsku Jelitkowie. Kobieta znajdowała się tam o godz. 4:12.
Na nagraniu pojawiła się nie tylko Iwona. Za 19-latką podążał mężczyzna z ręcznikiem, którego nigdy nie udało się odnaleźć.
Ze wspomnianego miejsca Iwona miała do domu tylko 2,5 km. Niestety, nigdy już do niego nie wróciła. Poszukiwania kobiety nie przyniosły rezultatu.
W sprawę w 2011 roku włączony został Marek Dyjasz, ówczesny szef Biura Kryminalnego Komendy Głównej, były szef wydziału zabójstw Komendy Stołecznej Policji, a aktualnie wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Opolu.
Dyjasz w rozmowie z Wirtualną Polską nawiązał do sprawy Iwony Wieczorek. – Dziewczyna w chwili zaginięcia miała 19 lat. Była dorosła. Policjanci z Sopotu przyjęli założenie, że mogła - bez udziału innych osób - samodzielnie się oddalić i po jakimś czasie zapewne wróci. Ale to był błąd – podkreślił były szef Biura Kryminalnego Komendy Głównej.
Wcześniej nie miała takich sytuacji na swoim koncie. Ze wstępnego wywiadu z matką Iwony Wieczorek wynikało, że zawsze informowała bliskich, jeśli miała gdzieś wyjść na dłużej. To od razu powinno wzbudzić podejrzenia policjantów - dodał.
Ekspert nie ma złudzeń. Policjanci nie powinni się tak zachować
Iwona Wieczorek wyczekiwała na informację z Akademii Marynarki Wojennej, czy dostała się na studia. Poza tym wkrótce miała wyjechać na wakacje do Hiszpanii. – No właśnie. Te elementy również powinny zapalić lampkę policjantom z Sopotu. Nie powinno się brnąć w wersję, że samodzielnie się oddaliła i na pewno się znajdzie. Pojawiały się głosy, że najpewniej poszła dalej imprezować – zaznaczył Dyjasz.
Niestety lampka zapaliła się później i wiele śladów kryminalistycznych zostało bezpowrotnie utraconych. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że na początku śledztwo było po prostu źle prowadzone - spostrzegł.
Dyjasz nie przypuszcza, że Wieczorek została zaatakowana tuż po wejściu na deptak. Analiza biura kryminalnego wskazuje na to, że do zdarzenia doszło dalej. – Co ciekawe, w pobliżu miejsca zamieszkania, kilkanaście minut po wejściu Iwony Wieczorek na deptak, ok. 4.28-4.30 pojawił się patrol policji. Przejechał w kierunku, z którego powinna iść kobieta i nie zauważył nic podejrzanego – powiedział ekspert.
Co zatem stało się z Iwoną Wieczorek? Dyjasz uważa, że przed pojawieniem się policyjnego patrolu mogła wsiąść do jakiegoś samochodu i odjechać.
Wiem, że policjanci sprawdzali zapis monitoringu pod kątem uchwycenia wszystkich pojazdów, które w określonym przedziale czasowym przejeżdżały w tamtej okolicy. Niestety nie przyniosło to żadnego efektu. Sprawcy tego zdarzenia szczęście dopisało i dalej dopisuje - podkreślił Marek Dyjasz w rozmowie z WP.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.