29 października do prokuratury wniesiono zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez księdza. Według byłych podopiecznych w domu młodzieży w Poznaniu latami dochodziło do nadużyć, wychowawcy stosowali wobec nich przemoc fizyczną i psychiczną.
Monika i Arkadiusz byli wychowankami ośrodka. W czwartek opowiedzieli, co przeszli w domu młodzieży i jak bardzo traumatyczne wydarzenia dają o sobie znać do dzisiaj.
Przyszliśmy tutaj domagać się sprawiedliwości. Nasza historia jest wzorem, w jaki sposób nie powinno się traktować dzieci z domów dziecka. To wieloletnie cierpienie, którego doznawaliśmy ze strony księdza nie powinno mieć miejsca. Zniszczył nasze dzieciństwo i nasza przyszłość. Nie pozwolimy, by inne dzieci z domów dziecka przechodziły przez takie okrucieństwa - bicie, poniżanie, homofobia, gnębienie psychiczne. Ta lista jest długa a nas wielu - mówił Arkadiusz.
Twierdzą, że w domu młodzieży byli poniżani i bici. Wielokrotnie na kilka dni, a nawet tygodni, zamykano ich w izolatce. Oprócz tego im grożono i bito. Często dochodziło do przemocy psychicznej. Ponadto dzieci miały być wysyłane na ulice, aby żebrać, a pieniądze trafiały do kasy ośrodka.
"To był dom grozy"
Właściwie można powiedzieć, że to był dom grozy, w którym działy się okropne wydarzenia. Monika i Arkadiusz to młodzi ludzie, którzy kilka lat spędzili w tym domu grozy - mówił Krzysztof Śmieszek przed prokuraturą.
Koszmar dzieci miał trwać latami. W zawiadomieniu jest mowa o okresie między 2009-2015 rokiem. Oskarżany przez byłych wychowanków ksiądz nie pracuje już na swoim stanowisku. Został przeniesiony do parafii w Gdańsku, gdzie jest proboszczem. Sprawę nagłośnił poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy oraz Katarzyna Ueberhan.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.