To miał być spokojny nadmorski wypoczynek. Tymczasem grupa dzieci podczas pobytu na plaży we Władysławowie przeżyła prawdziwy horror, w którym było o krok od tragedii.
Wszystko wydarzyło się 18 sierpnia 2023 r. krótko po godzinie 17. Tak tamte zdarzenia relacjonowała policja z Pucka:
Na terenie kąpieliska przy wejściu nr 4 we Władysławowie wypoczywała grupa kolonijna z Łodzi - 54 dzieci i czterech opiekunów. Dzieci w mniejszych grupach wchodziły do morza. Ratownicy zauważyli, że czwórka dzieci ma problem z wydostaniem się z wody. Były to trzy dziewczynki i chłopiec. Troje dzieci wydostano z wody w stanie dobrym, jedna z dziewczynek nie wykazywała czynności życiowych - przekazała kom. Monika Brandtke.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziecko nie przeżyłoby, gdyby nie interwencja plażowiczów
Wówczas rozpoczęła się błyskawiczna akcja ratująca życie dziewczynki. Na miejscu wykonano resuscytację, a gdy odzyskała ona czynności życiowe, szybko przewieziono ją do szpitala. Do placówki medycznej trafiła także kolejna dziewczynka, która została wyciągnięta z wody.
Co zaskakujące, całe zajście działo się na strzeżonej plaży pod okiem ratowników. Byli to specjaliści pochodzący od prywatnego podmiotu, który wygrał przetarg. Zastąpili oni ratowników WOPR, ale komentarze świadków zdarzenia nie pozostawiały wątpliwości, że akcja ratunkowa nie była przeprowadzona właściwie.
Najgorsze jest to, że reakcja ratownika była… żadna. Ci ratownicy nic nie robili, nawet nie weszli do wody. To ja zdążyłem dobiec do linii brzegowej i wskoczyć do wody, a ratownicy na pewno nie byli w wodzie - twierdził świadek w rozmowie z TVN.
Wątpliwości co do profesjonalizmu ratowników miał także prezes WOPR na Pomorzu Jarosław Radtke.
Widziałem w nich zagubienie. Patrzyli na mnie i sami się zastanawiali, co oni tu robią. Zadawałem im pytania, na przykład, dlaczego nie mają tablicy, dlaczego coś nie zostało wpisane, a oni nawet nie wiedzieli, co na tych tablicach meteo wpisać. Pytałem, na którym kanale pracują, rozmawiają, a oni odpowiedzieli, że nie mają radia. Komunikowali się telefonami, używając aplikacji WhatsApp.
Wątpliwości prezesa WOPR podzieliła także Prokuratura Rejonowa w Pucku. Skierowała ona do sądu akt oskarżenia w odniesieniu do trzech ratowników.
Oskarżeni nie zachowali wymaganej ostrożności poprzez niewłaściwą obserwację kąpieliska, brak kontroli nad liczbą osób pozostających w wodzie oraz brak właściwej reakcji na trudności osób narażonych na niebezpieczeństwo w samodzielnym wyjściu z wody. Pomimo ciążącego na nich obowiązku nieumyślnie narazili jedno dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a drugie na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, prok. Grażyna Wawryniuk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.