Edyta Sokołowska
Edyta Sokołowska| 
aktualizacja 

"To jest fenomen". Menadżer restauracji mówi, co robią rodziny z dziećmi na Krupówkach

326

Niedawno głośno było o klientach jednej z restauracji w Łebie, którzy wyszli z lokalu bez płacenia rachunku. Okazuje się, że takie sytuacje zdarzają się również w zakopiańskich lokalach. - Z moich obserwacji wynika, że robią to najczęściej rodziny z dziećmi. To jest fenomen - mówi nam menadżer karczmy z 15-letnim doświadczeniem.

"To jest fenomen". Menadżer restauracji mówi, co robią rodziny z dziećmi na Krupówkach
Krupówki, Zakopane. (PAP, Grzegorz Momot)

Rozmawialiśmy z kilkoma managerami i pracownikami restauracji w Zakopanem. Sytuacje, kiedy klienci "zapominają" zapłacić rachunek za posiłki i napoje, zdarzają się niemal wszędzie.

Zdarza się czasami, że nie płacą i wychodzą. Jako kelnerzy za nich płacimy, nam przecież kwota musi się zgadzać pod koniec dnia. Każdy kelner jest odpowiedzialny na swój stolik - mówi nam pracownica jednego z zakopiańskich lokali.

Nasza rozmówczyni podkreśla jednak, że w sezonie jest tak dużo klientów, że nikt z obsługi nawet nie myśli o tym, żeby szukać nieuczciwych klientów na ulicy. - U nas jest taki przemiał, że nie mamy na to czasu - podkreśla.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Golasy" na ulicach kurortów. Polacy ich podsumowali

"Karma szybko wraca". Para nie zapłaciła, ale zostawiła kluczyki od auta

Kelnerka dodaje, że ostatnio para klientów zostawiła w płatniku o 50 zł mniejszą kwotę.

Ale karma szybko wraca, bo zostawili na stoliku kluczyki do auta i musieli po nie wrócić. Do tego stopnia byli bezczelni, że wrócili i od razu chcieli zapłacić te 50 zł, zaczęli coś kręcić, że niby to w nagrodę - opowiada kelnerka.

Najczęściej uciekają bez płacenia rodziny z dziećmi

Menadżer innego lokalu na Krupówkach mówi, że takie zdarzenia w sezonie letnim mają miejsce całkiem często.

- Całkiem niedawno mieliśmy taką sytuację, że przy jednym stoliku siedziało małżeństwo z dwójką dzieci. Wykorzystali moment, kiedy kelnera nie było przez chwilę na ogródku i po prostu wyszli z lokalu. Wszystko później sprawdziłem na kamerach - opowiada menadżer karczmy.

Z moich obserwacji wynika, że robią to najczęściej rodziny z dziećmi. To jest fenomen! I sprawdzając nagrania z monitoringu widać, że jest to celowe - mówi nam menadżer z 15-letnim doświadczeniem w gastronomii. - Ludzie sobie chyba nie zdają sprawy, ile kosztuje wyjazd do Zakopanego - próbuje tłumaczyć zachowanie turystów mężczyzna.

Nasz rozmówca przyznaje, że zdarza się, że muszą wzywać policję. - Czasami jest tak, że ktoś nie chce po prostu zapłacić, bo "nie". Albo mówi otwarcie, że nie zapłaci, bo nie ma pieniędzy. On nawet nie ucieka, tylko siedzi przy stoliku i czeka - opowiada.

Czasami też zwyczajnie się kłócą. Najwięcej jest właśnie takich wymuszających. Klienci mówią, że danie im nie smakowało, a zjadają 90 proc. potrawy - mówi pracownik lokalu.

Menadżer zauważa, że liczba klientów wychodzących z lokalu bez płacenia, zaczęła rosnąć od końca pandemii. - Wiele zależy od tego, jak stoliki w ogródkach restauracyjnych są umiejscowione. Ale nawet zimą potrafią wyjść ze środka lokalu i nie zapłacić - dodaje.

Pracownik innego lokalu twierdzi, że takie sytuacje zdarzają się bardzo sporadycznie. - Czasami się zdarzy, zapomną zapłacić, ale przychodzą następnego dnia i płacą. Zazwyczaj to przez nadmiar alkoholu. Staramy się pilnować gości - mówi.

- Ucieczki bez płacenia zdarzają się rzadko. Częściej jest tak, że zjadają niemal cały obiad i pod koniec przychodzą i mówią, że znaleźli włos i nie chcą płacić - opowiada kelner jednej z zakopiańskich karczm.

- Zimą zdarza się tak, że wychodzą niby na papierosa i znikają. To są zaplanowane sytuacje. Przeważnie to są młodzi ludzi, dobrze ubrani, typ cwaniaczka. Zamawiają najdroższe alkohole i najdroższe jedzenie i nie płacą - słyszymy od kolejnego pracowika restauracji.

Do niezręcznych momentów dochodzi również w barach mlecznych, gdzie płaci się podczas zamawiania posiłku. - Mamy takich "filozofów", że zjedzą prawie cały placek po węgiersku, zostawią tylko kawałek i przychodzą po zwrot kwoty, bo zobaczą włos. Robią to perfidnie, kiedy inni ludzie stoją w kolejce. Nie chcemy się z nimi w takim momencie awanturować - mówi pracownik baru mlecznego.

Właściciel kolejnej karczmy mówi z kolei, że czasami udawało się nieuczciwych klientów "złapać" na ulicy. - Oni już mają opracowane teksty: "ja myślałam, że kolega zapłacił" - mówi nasz rozmówca.

Autorka: Edyta Sokołowska, dziennikarka o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.
Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się tutaj.

Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić