Nowy rok szkolny jeszcze się dobrze nie rozkręcił, a placówki oświatowe już są zamykane. Każdego dnia otrzymujemy informacje o przypadkach koronawirusa wśród nauczycieli czy też uczniów. To jednak można było przewidzieć.
W sytuacji potwierdzenia COVID-19 w jakiejkolwiek placówce oświatowej, wdrażane są ściśle określone procedury. Wprowadza się zdalne nauczanie, a wszyscy, którzy mogli mieć kontakt z zakażonym, trafiają na przymusową kwarantannę.
Niestety, dla wielu polskich uczniów nauka w szkołach już się zakończyła. Stało się to wręcz błyskawicznie. Niektórzy nawet nie zdążyli odbyć choć kilku zajęć w tradycyjnej formie.
Czytaj także:
Koronawirus atakuje szkoły w Polsce. Zmora rodziców wraca
Wielu rodziców niepokoiło się o to, czy dzieci po powrocie do szkół będą w pełni bezpieczne. Z drugiej strony pojawiła się wielka ulga związana z końcem męki, jaką było zdalne nauczanie. Wielu dorosłych miało spory problem z połączeniem obowiązków zawodowych z domowymi oraz z byciem i rodzicem i jednocześnie nauczycielem szkolnym.
Niestety, teraz koszmar wraca. Wydłuża się lista zamykanych szkół czy pojedynczych klas wysyłanych na kwarantannę, a wraz z tym rośnie liczba niepocieszonych rodziców. Znów będą musieli wspierać swoje dzieci podczas procesu zdalnego nauczania, co niejednokrotnie przysparzało im mnóstwo problemów. Nie jest łatwe życie rodzica w dobie koronawirusa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.