Producenci leku musieli przyznać się do klęski. Naukowcy pracujący dla AstraZeneca ogłosili w czwartek, że testowany przez nich lek nie ma żadnego pozytywnego wpływu na leczenie pacjentów z COVID-19.
To rozczarowujące - przyznano w komunikacie prasowym.
Chodzi o lek Calquence, stosowany w leczeniu nowotworów krwi. To środek z grupy inhibitorów kinazy tyrozynowej Brutona (BTK), stosowanych m.in. w leczeniu pacjentów z chorobami autoimmunologicznymi. W uproszczeniu to oznacza, że ich układ odpornościowy atakuje własny organizm.
Naukowcy liczyli, że Calquence zwalczy tzw. burzę cytokinową. Tak nazywa się nadmierna reakcja układu odpornościowego na koronawirusa, która może doprowadzić nawet do śmierci pacjenta. Burza cytokinowa wywołuje silny stan zapalny, paraliżując prawidłowe funkcjonowanie płuc i pozostałych narządów.
Wyniki badań były na tyle złe, że prace wstrzymano w połowie procedury. AstraZeneca podkreśla jednak, że inne opracowywane przez nią środki do walki z koronawirusem, np. kuracja przeciwciałami, są znacznie bardziej obiecujące - informuje agencja Reutera.
AstraZeneca pracuje też nad szczepionką na koronawirusa. Na razie oczy całego świata są skierowane na konkurencyjne firmy Pfizer i BioNTech, które w tym tygodniu ogłosiły, że ich szczepionka w trzeciej fazie testów ma 90-procentową skuteczność.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.