Nagranie, jakie opublikowano na kanale Stop Cham na YouTube pochodzi ze skrzyżowania ulic Wielkopolskiej z Ks. Abp. Jana Pawła Woronicza w Łodzi. Widać na nim samochód z kartą osoby niepełnosprawnej, jak przemierza ulice miasta. Zwalnia, aby przepuścić pieszą na przejściu. I w tym momencie, całkowicie znikąd, wyłania się rozpędzona Tesla, która wyprzedza samochód nagrywającego, wpada na przejście, dosłownie na centymetry omijając przestraszoną pieszą.
Ja pier***! Widziałaś to, co zrobił? Uderzyłby nas! - skomentował autor nagrania, który w momencie wyprzedzania zatrąbił donośnie klaksonem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tesla szybko zniknęła na horyzoncie. Z opisu nagrania wynika, że jego autor wysłał je na policję.
Czytaj także: Niepełnosprawny na jezdni. Duża dyskusja w sieci
Winny brak prądu?
Nagranie bardzo szybko wywołało lawinę komentarzy.
To bardzo interesujące, jak wielu ludzi wstydzi się swojego ciała, a jak niewielu wstydzi się swojego mózgu - napisał jeden z internautów.
Czytaj także: Awantura na drodze w Słupsku. "Wysiadaj"
Super,co tam,linia ciągła i skrzyżowanie,co tam człowiek na przejściu...jedzie świr - dodał następny.
Jednak zdaniem wielu komentujących przyczyną takiego zachowania kierowcy była... słaba bateria w Tesli.
Widać, że bateria na wyczerpaniu i każde zatrzymanie się to ryzyko, że swoją teslę będzie musiał do najbliższej ładowarki nieść na plecach. Ale jest dla niego nadzieja - jak tak dalej będzie jeździł, to wymieni punkty na rower i już nie będzie miał takich problemów - napisał jeden z wyznawców tej teorii.
Gdyby stanął i ruszył to by już do domu nie dojechał bo miał 3% baterii - dodał następny.
Rzeczywiście poruszanie się samochodami elektrycznymi w Polsce do najłatwiejszych nie należy. Ładowarek nie ma zbyt wiele, zwłaszcza na dłuższych trasach. Z kolei w miastach często dostęp do nich jest mocno ograniczony - wiele z nich znajduje się na terenach prywatnych czy zamkniętych osiedlach. Bywa, że posiadacz samochodu elektrycznego musi korzystać ze stacji ładowania różnych dostawców. Podobnie, jak w przypadku benzyny, którą często tankujemy na różnych stacjach, tylko tutaj należy zawczasu mieć założoną kartę lub zainstalowaną aplikację i podpiętą metodę płatności.
Ale przepisy nie robią tutaj wyjątków dla kierowców pojazdów elektrycznych. W momencie spowodowania wypadku odpowiadają jak każdy inny kierujący. I argument, że kończyła im się bateria w samochodzie, nie jest okolicznością łagodzącą.