Ta historia z pewnością może być przestrogą dla innych. Kilka tysięcy dawek szczepionki na COVID-19 musiało zostać zwróconych firmie Pfizer. Wszystko z powodu błędu, który wkradł się do wielkiej lodówki, w której transportowano preparat. Zważywszy na to, że każda dawka jest na wagę złota, strata kilku tysięcy musi być wyjątkowo trudnym doświadczeniem.
Czytaj także: Zenona Martyniuk ma problem. Wszystko przez koronawirusa
Do incydentu doszło w USA. Szczepionki były w drodze do stanów Alabamy i Kalifornii. Szef operacji Warp Speed, generał Gustave Perny przekazał, że temperatura spadła z minus 80 stopni Celsjusza do minus 92 stopni. Nie wiadomo, dlaczego doszło do awarii.
Nie wiadomo, jak zmiana temperatury na niższą mogłaby wpłynąć na preparat. Postanowiono jednak nie podejmować ryzyka, dlatego od razu przesyłka została skierowana do nadawcy, którym była firma Pfizer. Agencja Żywności i Leków oraz dystrybutor sprawdzą, czy anomalie temperaturowe sprawiły, że szczepionka stała się niebezpieczna bądź bezużyteczna.
Nigdy nie opuściły ciężarówki. Natychmiast zwróciliśmy je do firmy Pfizer - przyznał generał na konferencji prasowej.
Ameryka szczepi
W Stanach Zjednoczonych rozpoczął się w tym tygodniu program szczepień. Szczepionka Pfizer/BioNTech została zatwierdzona przez Agencję Żywności i Leków, co spowodowało, że dopuszczono ją do użytku. Niektórzy Amerykanie zostali już zaszczepieni.