Do niecodziennego zdarzenia doszło 4 maja w Montgomery na terenie amerykańskiego stanie Alabama. Henri Cheramie siedział w swoim samochodzie podczas burzy. Po jednej z błyskawic postanowił przyjrzeć się zjawisku dokładniej. W tym celu wstał z siedzenia i wystawił głowę przez szyberdach.
Czytaj także: "Eksperyment" blisko Czarnobyla. Naukowcy mają problem
Siła żywiołu była na tyle duża, że powaliła przydrożne drzewo. Jego gigantyczna gałąź zmiażdżyła nagle samochód 37-latka. Jakimś cudem konar ominął kierowcę, który obserwował burzę w niestandardowej pozycji. Zapewne gdyby kilka chwil wcześniej ni wyjrzał zza szyberdach to zginąłby w przerażających okolicznościach.
Widziałem jak błyskawica przecina niebo i uderza w drzewo - powiedział Cheramie dla "Montgomery Advertiser".
Czytaj także: Wywołuje udary i zawały. WHO apeluje do pracodawców
Mężczyzna początkowo śmiał się z sytuacji, w której się znalazł. Chwilę później piorun uderzył jednak ponownie w pobliską sieć wysokiego napięcia. Wtedy 37-latek zaczął obawiać się o swoje życie. Na szczęście świadkami zdarzenia byli architekci ogrodowi, którzy niezwłocznie wezwali pomoc. Cheramie został uwolniony przez strażaków. W trakcie akcji ratunkowej pocięli jego samochód na kawałki wraz z konarami. Poszkodowany miał kilka siniaków i zrezygnował z pomocy medycznej. Do domu zawiózł go policjant.