Od śmierci Jerzego Ziobry minęło 18 lat. Mężczyzna zmagał się z ostrym zespołem wieńcowym. Schorzenie to jest stanem bezpośrednio zagrażającym życiu. Rodzina Ziobrów jest przekonana, że Ziobro zmarł przez błędy lekarzy i złożyła dwukrotnie zawiadomienie do prokuratury.
Ta jednak umarzała postępowanie, nie dopatrując się winy lekarzy. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu. W 2017 roku wszyscy zasiadający na ławie oskarżonych lekarze zostali uniewinnieni, ale to sprawy nie zakończyło. Rodzina Ziobrów odwołała się od wyroku. Apelacja rozpatrywana jest przez Sąd Okręgowy w Krakowie.
Jednym z oskarżonych lekarzy jest prof. Jacek Dubiel. Kardiolog w rozmowie z portalem Goniec przyznał, że ta sprawa "odebrała mu kilka lat życia". Lekarz nie ukrywa, że nie spodziewał się pozwu ze strony Ziobrów. - Wcześniej, jak w szpitalu żegnałem się z jego żoną, była z jej strony wdzięczność, uśmiech, a nawet więcej: kwiaty! - wyznał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tym większym zaskoczeniem było dla niego, że do badania jego pracy "oddelegowano co najmniej czterech prokuratorów". Ich zadaniem było "śledzić i ewentualnie dostrzec jakikolwiek popełniony przez niego błąd". Dodał, że nie chodziło nawet o faktyczny błąd lekarski, ale znalezienie "wszelkiego rodzaju niedomówień". Nie ukrywa, że kolejnym ciosem było dla niego zaangażowanie się w sprawę prokuratury.
Aparat państwa potrafi każdego zmiażdżyć. Zwłaszcza jeżeli te osoby postępują w sposób daleki od prawa — dodał lekarz ścigany przez rodzinę Ziobrów.
Leczył ojca Zbigniewa Ziobry i trafił na ławę oskarżonych
Prof. Dubiel wskazuje, że wokół rodziny Ziobrów musieli pojawić się "pomagierzy", którzy utrzymywali ich w przekonaniu, że Jerzy Ziobro był w dobrym stanie i do szpitala trafił na kontrolne badanie, a nie z powodu ciężkiej choroby, która stanowiła bezpośrednie zagrożenie dla życia.
Nie jest łatwo pracować, jeżeli każdy zgon jest analizowany przez grono prokuratorów. A przecież życie zawsze kończy się kiedyś śmiercią. I klinika przyjmuje chorych niezależnie od stanu. Bo to jest ostatnia przystań, gdzie chory może trafić - powiedział prof. Jacek Dubiel w rozmowie z Gońcem.
Sprawa ciągnie się od lat. Trafiła do Strasburga
Śledztwo przeciwko lekarzom, którzy wg Ziobrów mieli dopuścić się błędów w trakcie leczenia Jerzego Ziobry, ciągnie się od lat. Wszczęto je w 2006 roku, a po dwóch latach umorzono. Śledczy uznali, że lekarze i pielęgniarki nie narazili pacjenta na śmierć. Skończyło się na tym, że Krystyna Kornicka-Ziobro w 2011 r., złożyła subsydiarny akt oskarżenia, do którego dołączyli jej dwaj synowie.
Sąd pierwszej instancji umorzył postępowanie. Po apelacji sąd uznał, że tylko w przypadku jednego z lekarzy sprawa ma zostać ponownie rozpoznana. Rodzina zmarłego Jerzego Ziobry zaskarżyła decyzję kasacją nadzwyczajną Prokuratora Generalnego.
Sąd Najwyższy przychylił się do niej, uznając, że sąd II instancji nie uwzględnił wszystkich argumentów, na jakie powoływali się oskarżyciele i nakazano ponowne rozpatrzenie w przypadku wszystkich czterech lekarzy. Choć w 2017 roku sąd uniewinnił lekarzy leczących Ziobrę, wyrok nie jest prawomocny. Sprawa jest w toku.
W kwietniu 2016 roku Krystyna Kornicka-Ziobro złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Oskarżyła państwo polskie o naruszenie art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: zarzuciła Polsce, że śledztwo ws. śmierci jej męża było niedostatecznie efektywne i szybkie.
W październiku 2022 roku ETPC orzekł, że nie doszło do naruszenia konwencji. Wdowa po Jerzym Ziobrze zaskarżyła tę decyzję. Wniosła o ponowne zbadanie sprawy przez Wielką Izbę ETPC, ale jak wskazała "Gazeta Wyborcza", wniosek odrzucono.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.