Brytyjczycy nazywają go "scarlet elf cup" — szkarłatną filiżanką (pucharem) elfa. Być może polska nazwa brzmi nieco mniej baśniowo, ale skojarzenie jest to samo. Czarka szkarłatna, bo o niej mowa, posiada mocno podwinięty kapelusz, przez co wygląda jak czarka lub misa (brzegi otwierają się wraz ze wzrostem, przyjmując kształt miseczki).
Nie tylko nietuzinkowy kształt, ale i piękny, intensywny kolor sprawia, że obok czarki szkarłatnej trudno przejść obojętnie. Szczególnie, że grzyb pojawia się na przełomie zimy i wiosny, a na tle śniegu staje się jeszcze bardziej widoczny.
Spragnieni nowych wyzwań grzybiarze nie muszą czekać do jesieni. Czarkę szkarłatną można znaleźć w lasach w okresie od grudnia (o ile nie ma mrozów) do maja.
Czarka szkarłatna w kuchni
Amatorzy czarki twierdzą, że w smaku przypomina rzodkiewkę. Można ją zjeść na surowo, dodając odrobinę soli, można też ją wykorzystać jako kolorowy dodatek do sałatek. Grzybiarze często umieszczają czarki w zalewie i marynują. Smakosze twierdzą, że w tym wydaniu również jest bardzo smaczna.
Warto podkreślić, że nie wszyscy zachwycają się smakiem czarki. Do grona sceptyków należą m.in. mykolodzy.
W Polsce do 2014 roku czarki objęte były ścisłą ochroną. Obecnie można je zbierać (pamiętając o tym, by nie niszczyć ściółki) i zjadać. Jest jednak pewne ''ale''.
Grzyb łatwo pomylić z czarkami jurajskimi. Te są w Polsce pod ścisłą ochroną, a grzybiarz, który wrzuci je do koszyka, może otrzymać wysoki mandat (nawet do 5 tys. złotych). Co więcej, mykolodzy raczej zniechęcają do zbierania czarek.
Nacieszmy oczy, ale nie zrywajmy ich - nie mają żadnych walorów smakowych — czytamy w poście Lasów Miejskich na Facebooku.