Pracownicy toalet znajdujących się w nadmorskich kurortach często ustalają wysokie ceny. Sięgają one 5, a nawet 10 złotych.
Gdybyśmy podnieśli cenę, nawet o złotówkę, ludzie poszliby w pobliskie krzaki - przekonuje. - My tę ceny mamy już od ośmiu lat. I w następnym roku, jeśli będziemy dalej prowadzili toaletę, to wciąż pozostanie 2 zł. Ludzie nie mają pieniędzy. A na taką usługę jeszcze każdego stać — wyjaśnia "Faktowi" pan Krzysztof.
Jak się okazuje, mimo tak symbolicznej opłaty, znajdują się również tacy, którzy nie chcą płacić za skorzystanie z toalety. Mają różne metody.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Napis informuje, że płatne przed wejściem. Mimo to część klientów wchodzi, nie płacąc. Wychodząc, podają mi kartę płatniczą. A ja nie mam terminala. Machnę ręką — nie płacą. Zdarza się, że wychodząc, podają mi banknot dwustu - czy pięciusetzłotowy. Ja takimi sumami nie operuję. Nie mam jak wydać. Efekt? Korzystają za darmo - opisuje 67-latek w rozmowie z portalem.
Dodaje jednak, że są również miłe zachowania. Zdarzają się nawet napiwki. Kiedyś ktoś zostawił 20 zł i nie chciał reszty.
Ile można zarobić nad morzem?
Na prowadzeniu toalety plaży można zarobić do 150 zł dziennie.
Od tego należy odliczyć podatek, koszt zakupu środków dezynfekujących i koszty dzierżawy. Poza tym z kolegą pracujemy tu na zmianę, po pięć godzin dziennie wiec, dla każdego tak średnio na czysto wychodzi około 30 zł dniówki - wylicza emeryt w rozmowie z "Faktem". - Pozwala mi to pokryć część moich życiowych potrzeb - dodaje.
Energiczny mężczyzna promuje higieniczne zachowania wśród dzieci. Za każde umycie rąk stara się nagradzać cukierkiem. Jak mówi, gdy dzień jest brzydki, a turystów mało, jego toaleta wydaje się być niepotrzebna. Czasem utarg w ciągu dnia wynosi... 2 zł.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.