Służby wyławiają z wody śnięte ryby. Są to pojedyncze sztuki m.in. leszcze, świnki i brzany. Do tej pory zebrano ok. 1 tys. śniętych ryb. W użyciu jest sześć jednostek pływających. Służby ze sobą współpracują i pozostają w stałym kontakcie z resortem klimatu i środowiska. Akcja będzie prowadzona do skutku - poinformowało w swoim komunikacie MKiŚ.
Niepokojąca sytuacja po czeskiej stronie Odry wyszła na jaw w środę. Poinformowała o niej minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Od tego czasu w Czechach pobierane są próbki do badań, z kolei strażacy ustawili na rzece specjalną zaporę, której zadaniem jest izolacja oraz zatrzymanie śniętych ryb.
Po polskiej stronie natomiast intensywnie pracuje siedem jednostek wyławiających padłe ryby. Obecni na miejscu są też strażacy oraz przedstawiciele Wód Polskich i straży rybackiej. Na rzece postawiono także zapory.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojewoda zapewnia, że po polskiej stronie nie ma żadnych przesłanek, które wskazywałyby na powód śmierci ryb. Jarosław Wieczorek zaznaczył też, że ma nadzieję, że strona czeska również wykona takie badania.
Jak wynika z komunikatu wspólnie wydanego przez stronę polską i czeską: "Ministrowie uzgodnili, że polska strona będzie informowana na bieżąco o sytuacji oraz o wynikach badań" - zapewnił Petr Hladik z Ministerstwa Środowiska Republiki Czeskiej.
Czytaj także: 22-latek wszedł do Odry. Został porwany przez nurt
Na specjalnie zwołanej konferencji lek. wet. Konrad Kuczera, zastępca Śląskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii zapewnił, że "nic nie wskazuje na nagłą śmierć ryb, ale wyniki kolejnych badań, w tym na obecność metali ciężkich, będą przeprowadzane w kolejnych dniach". Dodał także, że wyłowione ryby pływały martwe przez 2-3 dni.