Tragiczny wypadek na A1 miał miejsce w sobotę (16 września). Piotr z żoną Martyną i 5-letnin synkiem Oliwierem wracali znad morza do rodzinnego Myszkowa. W pewnym momencie doszło do wypadku. Ich auto uderzyło w bariery i stanęło w płomieniach. Cała trójka zginęła na miejscu.
Sieć obiegły nagrania z chwili wypadku. Internauci wychwycili, że w zdarzeniu mógł uczestniczyć pojazd marki bmw. Policja nie potwierdzała początkowo tej wersji wydarzeń. W mediach społecznościowych ujawniono jednak kolejne szczegóły, w tym zawierające dane kierowcy. Policja w końcu połączyła wypadek z zachowaniem kierowcy bmw.
Za kółkiem pojazdu siedział 32-letni Sebastian M. Mężczyzna pędził autem 250 kilometrów na godzinę. Jego auto miało uderzyć w kię, która stanęła w ogniu. Mężczyzna nie został zatrzymany przez policję. Dopiero po ponad tygodniu usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Dzień później, 29 września wydano list gończy. Okazało się, że mężczyzna uciekł z Polski.
Sebastian M. miał zostać zatrzymany w środę (4 października) na lotnisku w Dubaju. Dopiero potem okazało się, że wpadł w pokoju hotelowym.
Czytaj również: Wypadek na A1. Sebastian Majtczak zatrzymany
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były rzecznik policji ocenił działania kolegów
"Fakt" poprosił o komentarz do całej sprawy Mariusz Sokołowskiego, byłego rzecznika Komendy Głównej Policji. Jego wątpliwości budzą działania funkcjonariuszy już po wypadku.
Moje zdziwienie może budzić fakt, że kierowca bmw nie został zatrzymany nawet na 48 godzin tak, aby wyjaśnić, jaka jest jego rola w tak tragicznym zdarzeniu. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiono? - zastanawia się Sokołowski.
Dodał, że policja mogła jeszcze wówczas nie dysponować nagraniami z kamer samochodowych, jednak analiza śladów po wypadku mogła już wskazać, że uczestniczył w nim kierowca bmw. Sokołowski został zapytany także o to, dlaczego Sebastian M. tak długo nie usłyszał zarzutów. Internauci sugerowali, że ma znajomości w policji lub wpływowych bliskich (jego ojciec to lokalny biznesmen).
Z jednej strony możemy mieć do czynienia z błędem w zakresie komunikacji, kiedy to mówi się o wypadku z udziałem tylko jednego pojazdu, który miał uderzyć w bariery, a nie wspomina w ogóle o drugim. Trudno jest mi uwierzyć w to, że było to celowe działanie zmierzające do ukrycia rzeczywistego przebiegu tego wypadku, chociaż do końca wykluczyć tego nie można - powiedział w rozmowie z "Faktem" Sokołowski.
Były rzecznik policji ocenia, iż wizerunek policji mocno ucierpiał na niezbyt jasnym przekazie do mediów. Jego zdaniem obywatele mają "poczucie braku fachowości" funkcjonariuszy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.