Tragedia rozegrała się w czwartek po południu na jednej z myjni samochodowych w Szczecinie. W trakcie czyszczenia auta jeden z klientów nagle odłożył myjkę i usiadł na siedzeniu kierowcy, pozostawiając uchylone drzwi — relacjonuje świadek zdarzenia, który rozmawiał z "Głosem Szczecińskim", pan Marek Zawadzki.
Szczecin. Dramat w myjni
Z nagrań monitoringu wynika, że mężczyzna pozostał w tej pozycji przez kolejne półtorej godziny. W tym czasie przez myjnie przewijały się samochody, ale nikt nie zareagował. W końcu pan Marek, który usłyszał rozmowy innych kierowców, zainteresował się losem 66-latka.
Wydawało mi się, że wyczuwam puls. Zadzwoniliśmy pod numer alarmowy i wezwaliśmy pomoc. Okazało się, że moje odczucia były złudne - powiedział "GS" pan Marek.
Czytaj także: Makabra w Pleszewie. SMS od 17-latka to "wyciskacz łez"
Zespół medyczny, który pojawił się na miejscu wraz ze strażą pożarną, stwierdził brak pulsu i przystąpił do reanimacji. Wkrótce do pacjenta przybył też ambulans. Niestety było już za późno. 66-latek zmarł z przyczyn naturalnych.
Zgłosiłem tę historię, bo może, gdyby ktoś szybciej zareagował, to ten pan jeszcze by żył. Może nie doszłoby do tej tragedii, gdybyśmy więcej zwracali uwagę nie tylko na siebie, nie byli obojętni, po prostu nie przechodzili obojętnie obok - podsumował pan Marek.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.