Do ogromnej tragedii doszło 11 października 2023 roku na lokalnej drodze w Humniskach (wieś w woj. podkarpackim).
Poboczem drogi szła grupka dzieci. Nagle - z nieznanych przyczyn - auto zjechało na pobocze, uderzając w nie. - Nawet nie hamowało - mówią policjanci. Cały impet uderzenia przyjął na siebie 11-letni Paweł. Chłopiec zginął na miejscu.
Jego kolega Kuba została z kolei ciężko ranny i przewieziony do szpitala. Dwie dziewczynki, które szły wraz z poszkodowanymi, miały o wiele więcej szczęścia i nie odniosły żadnych obrażeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podkreśla TVN24, proces kobiety oskarżonej o śmiertelne potrącenie chłopca rozpoczął się 26 czerwca w Sądzie Rejonowym w Brzozowie.
Prokuratura postawiła 78-latce zarzut z artykułu 177 par. 2 Kodeksu karnego, który dotyczy spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do ośmiu lat więzienia.
Czytaj więcej: Widzieli go na parkingu. "Możliwe, że u niego to normalne"
Nasz syn Paweł miał tylko 11 lat. Był szczęśliwym, radosnym dzieckiem, miał plany i marzenia. Powinien biegać, spotykać się z rówieśnikami, jeździć na rowerze, czytać książki, uczyć się, a nie być tam, w niebie - mówi w rozmowie z tvn24.pl Barbara Kłyż, mama zmarłego Pawła.
Wypadek w Humniskach. Mieszkańcy alarmują
Jak wspominają mieszkańcy, stan bezpieczeństwa na jezdni nie jest zadowalający. Na lokalnej drodze nie ma chodnika, progów zwalniających ani radaru.
O takie rozwiązania tu prosiliśmy. Niestety, auta pędzą tu z dużą prędkością. Ja sam dwa razy ledwo uniknąłem potrącenia - mówił pan Jan, dziadek rannego chłopca.
Czytaj więcej: Strzały na Ursynowie. Mieszkańcy mają dziury w oknach
Jak wyliczył biegły, kobieta jechała za szybko - z prędkością około 70 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h.