Do dramatu polskiej rodziny mieszkającej w dzielnicy Queens w Nowym Jorku doszło w niedzielę (2 marca). Tuż przed godz. 11:00 czasu lokalnego w dwupiętrowym domu wybuchł pożar.
Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie, bo w rejonie wiał mocny wiatr. Gdy na miejsce przyjechali strażacy, znaczna część budynku była już spalona. Łącznie z ogniem walczyło 140 strażaków. Pożar udało się opanować dopiero po dwóch godzinach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Strażakom udało się wyciągnąć na zewnątrz wszystkich członków polskiej rodziny. W najgorszym stanie był 65-letni mężczyzna. Nieprzytomny został przekazany ratownikom medycznym i trafił do szpitala.
Niestety, życia mężczyzny nie udało się uratować. Zatrucie dymem i oparzenia okazały się bardzo rozległe. "Super Express" informuje, że obrażenia pozostałych pięciu osób poszkodowanych w zdarzeniu (w tym trzech strażaków) nie zagrażały życiu i zdrowiu.
Dziennikarze "Super Expressu" ujawnili, że ofiara to 65-letni Józef Sziffer. Mężczyzna mieszkał w domu z żoną i córką Sabiną, która jest pielęgniarką w miejscowym szpitalu. Rodzina nie tylko straciła najbliższą sobie osobę, ale też dach nad głową.
Lokalna społeczność utworzyła zbiórkę na rzecz poszkodowanych. Na portalu GoFundMe w niedługim czasie udało się zebrać 23 tys. dolarów. Znajomi przekazali dziennikarzom "Super Expressu", że "kobieta często pomagała innym i warto wesprzeć ją teraz".
Służby w Nowym Jorku określiły już wstępną przyczynę pożaru. Najpewniej było to "nieostrożne wyrzucenie łatwopalnych materiałów".