31 października br. dwójka młodych obcokrajowców wypadła z balkonu na trzecim piętrze sanatorium "Bałtyk" w Kołobrzegu, położonym nad samą promenadą. Około godziny 9 rano pracownik obiektu znalazł ich leżących na chodniku, poważnie rannych.
21-letni obywatel Czech oraz jego o dwa lata starsza, pochodząca ze Słowacji partnerka trafili do Regionalnego Szpitala w Kołobrzegu w ciężkim stanie. Dwa dni później mężczyzna zmarł. 23-latka przeszła skomplikowaną operację, jej stan jest obecnie stabilny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koledzy z drużyny z żalem wspominają 21-latka. "Pogodny i przyjacielski"
O tragicznej śmierci 21-latka jako pierwsza poinformowała w mediach społecznościowych czeska drużyna hokejowa HC Slovan Moravská Třebová. Michał Randis przez większość swojego życia grał w barwach tego klubu. Był dobrze zapowiadającym się bramkarzem.
Natychmiast po otrzymaniu przykrej wieści klub zorganizował zbiórkę pieniędzy, które zostaną przeznaczone na sprowadzenie ciała Michala do ojczyzny. Pod poruszającym postem drużyny na Facebooku głos zabrała siostra 21-latka.
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w zbiórce. To dzięki wam będę mogła mieć mojego braciszka w domu, żeby się pożegnać - napisała Veru Randisova pod wpisem HC Slovan Moravská Třebová.
Redakcja o2.pl skontaktowała się z siostrą 21-latka, ale odmówiła ona komentowania tragedii. Głos zabrali za to jego koledzy. Wspominają Michała jako ambitnego, a przede wszystkim dobrego i sympatycznego człowieka.
Znaliśmy się od dzieciństwa, byliśmy kolegami z drużyny hokejowej. Był chłopakiem pełnym energii, pracowitym i bardzo przyjacielskim. Jego strata bardzo nas wszystkich boli - mówi o2.pl przyjaciel zmarłego, Tomáš.
Był miły dla otaczających go ludzi, pogodny i przyjacielski. Jako bramkarz także dawał z siebie wszystko. To straszne, co go spotkało - wspomina Pavel, kolega Michala z klubu hokejowego.
Tragiczny wypadek w Kołobrzegu. Sprawa owiana tajemnicą
Na razie o okolicznościach wypadku wiadomo bardzo niewiele. Policja przekazała sprawę Prokuraturze Okręgowej w Koszalinie, która zdecydowała o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Śledczy wstępnie wykluczyli udział osób trzecich w zdarzeniu, mało prawdopodobne wydaje im się również, że doszło do samobójstwa.
My niewiele na ten temat wiemy, sami sobie zadajemy pytanie, co tak naprawdę się tam wydarzyło. Na razie to jest wielka niewiadoma. Sprawą zajmuje się prokurator, który prowadzi śledztwo pod kątem nieszczęśliwego wypadku - w rozmowie z o2.pl powiedział mł. asp. Daniel Kolasiński z Komendy Powiatowej Policji w Kołobrzegu.
Nieszczęśliwy wypadek?
Według śledczych wersję o nieszczęśliwym wypadku ma potwierdzać m.in. brak listu pożegnalnego pozostawionego w pokoju hotelowym. Nie znaleziono też żadnych śladów walki czy szarpaniny, a świadkowie nie odnotowali podejrzanych hałasów.
23-letnia obywatelka Słowacji i 21-letni obywatel Republiki Czeskiej przyjechali w poniedziałek, 30 października. Poszli zwiedzać Kołobrzeg, wieczorem wrócili do sanatorium, nikogo z nimi nie było, nikogo nie zaprosili do pokoju - powiedział "Gazecie Wyborczej" rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
Czy do zdarzenia mogła się przyczynić wadliwa konstrukcja budynku? Mł. asp. Daniel Kolasiński zauważa, że na tę wersję jak na razie również nic nie wskazuje.
Z tego co widać na ogólnie dostępnych zdjęciach sanatorium, balkon, na którym doszło do zdarzenia, nie wygląda na uszkodzony, podłoga się nie zarwała. Ciężko powiedzieć, czy mogła tu zawinić konstrukcja - zauważa policjant.
"Gazeta Wyborcza" dowiedziała się natomiast, że przy barierce balkonu były dostawione krzesła. Niewykluczone, że para bawiła się lub wygłupiała, jedno z nich za mocno się przechyliło, a drugie chciało złapać, w wyniku czego oboje wypadli.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.