Rodzinny spływ kajakowy zakończył się tragedią. Danielle Chilvers wybrała się na kajaki ze swoim 14-letnim synem i jego przyjacielem w angielskim Waxham. W pewnym momencie chłopców porwał silny prąd.
Widząc to, 37-latka wskoczyła do morza, żeby pomóc nastolatkom. Niestety sama została porwana przez prąd odpływowy.
Cała linia brzegowa słynie z prądów. Większość zawodowych pływaków nie jest w stanie ich pokonać. Mamy znaki ostrzegawcze przy wejściach na plażę, ostrzegające o ryzyku – mówią mieszkańcy Waxham.
Inni plażowicze ruszyli na pomoc. Udało im się bezpiecznie sprowadzić dwóch nastolatków na brzeg. Mężczyzna na desce surfingowej z trudem dopłynął do Chilvers i wyciągnął nieprzytomną na brzeg.
Tragedia 37-latki. Chciała uratować syna
Świadkowie i straż przybrzeżna rozpoczęli resuscytację, czekając na przybycie służb ratunkowych. Po 20 minutach ratownicy przejęli od nich zadanie, jednak kolejna godzina resuscytacji nie przyniosła żadnego efektu. Danielle Chilvers zmarła.
Czytaj też: Był wielkości miasta. Lodowiec runął do wody
Biedni chłopcy widzieli wszystko, będą przeżywać traumę przez całe życie. Staraliśmy się ich pocieszać, ale niewiele mogliśmy zrobić. Jej syn był całkowicie zdruzgotany – mówili świadkowie cytowani przez "Daily Mail".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.