Do tragedii doszło 3 czerwca. Polski nurek prawdopodobnie przebywał na wakacjach. Nurkował w jeziorze Garda, w północnych Włoszech, które jest największym i najczystszym jeziorem kraju. To także jedno z ulubionych miejsc dla nurków.
45-latek miał zapas tlenu na kilka godzin. Warunki do nurkowania były idealne i Polak chciał zejść do poziomu 60-70 metrów. Coś musiało się wydarzyć pod wodą, ponieważ już nigdy nie wypłynął.
Włochy. Polski nurek nie żyje
Służby ratownicze zawiadomiła matka nurka. Zaniepokoił ją fakt, że syn długo nie wypływa na powierzchnię i może zabraknąć mu tlenu. Na miejscu szybko zjawiła się specjalistyczna ekipa ratowników, karabinierzy, strażacy i wolontariusze.
Do akcji włączono także helikopter - informuje PolsatNews. Po kilku godzinach intensywnej akcji znaleziono ciało Polaka. Natknął się na niego podwodny robot na głębokości około 162 metrów.
To kolejna ofiara nurkowania we Włoszech. W ubiegłym roku zginął Sebastian Marczewski, znany nurek głębokościowy, który zamierzał pobić rekord i zejść do poziomu 333 metrów. Niestety próba nie powiodła się. W 2018 roku zginął 50-letni Adam Krzysztof Pawlik, którego znaleziono na głębokości 284 metrów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.