Christy Giles niedawno obchodziła 24 urodziny. Z tej okazji wybrała się ze swoją przyjaciółką Marcelą do Los Angeles na imprezę. Dziewczyny w klubie poznały grupę mężczyzn, z którymi pojechały na after party w zachodniej części tego miasta.
Czytaj także: Akt oskarżenia. Na celowniku Pawłowicz i 11 osób z PiS
Niestety impreza skończyła się tragicznie. Ciało martwej Christy miało zostać wyrzucone pod lokalnym szpitalem. ABC7 podaje, że na nagraniach z monitoringu widać, jak 24-letnia modelka wyrzucana jest na chodnik z nieoznakowanego auta. Zostawili ją tam zamaskowani mężczyźni.
Marcela, która była wtedy z Christy trafiła do szpitala w stanie krytycznym. W jej organizmie wykryto heroinę. Ten sam narkotyk miał odpowiadać za śmierć 24-latki, badania wykazały, że przedawkowała.
Głos w sprawie zabrał zrozpaczony mąż Christy. Jan Cilliers. Podkreśla, że ani jego żona, ani jej przyjaciółka nie należały do osób, które kiedykolwiek używały takich narkotyków, ani tym bardziej by się na nie dobrowolnie nie zgodziły. Sam był wtedy w San Francisco i wiedział o tym, że Christy imprezuje z Marcelą.
Dostałem wszystkie wiadomości, które wymieniła z kimkolwiek tej nocy, a ona pisała do Marceli, dziewczyny, z którą była, o 5.30 rano, mówiąc, żeby się stąd wydostać - mówi zrozpaczony mąż Christy dla ABC7.
Rodzina zmarłej jest przekonana, że dziewczyny zostały skrzywdzone celowo. Sprawą zajęła się również fundacja GoFoundMe, która zbiera datki na znalezienie zamaskowanych mężczyzn oraz leczenie Marceli.