7-letnia Maria Borysowa ostatni raz była widziana 7 marca. Według dzieci, które się z nią bawiły, dziewczynka poszła na przystanek autobusowy, by spotkać się z ojcem. Wtedy ślad po niej zaginął. Jej ojciec twierdzi, że córka nie miała powodu, by czekać na niego na przystanku i nawet nie wiedziała, gdzie pracuje.
Po czterech dniach poszukiwań odnaleziono zwłoki dziewczynki. Znajdowały się w worku w niedobudowanym budynku gospodarczym w pobliżu domu, w którym mieszkała.
Wszystko wskazuje na to, że dziecko zmarło w dniu zaginięcia. Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że 7-latka zmarła w wyniku uduszenia. Stwierdzono również obrażenia w okolicy narządów płciowych, co sugerowało, że dziewczynka została zgwałcona.
Policja była przekonana, że zabił ją ktoś z miejscowych. Przy użyciu wykrywacza kłamstw przesłuchano kilkadziesiąt osób. W końcu udało się ustalić możliwego sprawcę.
Zabójca 7-latki próbował popełnić samobójstwo
Podejrzanym jest 52-letni mężczyzna, który próbował popełnić samobójstwo. Gdy policja weszła do jego domu, leżał w łóżku z podciętymi żyłami. Mężczyzna miał przez 4 dni ukrywać zwłoki dziewczynki, a następnie przenieść je do budynku gospodarczego.
Zobacz także: Wilki pójdą na odstrzał? Jest jednoznaczna deklaracja