48-letni mieszkaniec Warszawy 26 listopada br. wyszedł ze spotkania firmowego. Odbywało się w lokalu przy ulicy Puławskiej. Do domu jednak nie dotarł. Zaginięcie mężczyzny zgłosiła jego rodzina.
Sprawa została nagłośniona przez stronę "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Informacja o jego zaginięciu pojawiła się na stronie 30 listopada.
Prawdopodobnie udał się na przystanek (Pelikanów 02) - nie wiadomo czy wsiadł do autobusu. Robert ma przy sobie dokumenty i telefon komórkowy, który był aktywny do godziny 20:00. Potem telefon był już nieaktywny. Rodzina uważa, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Mężczyzna miał problemy ze zdrowiem. Istnieje realne zagrożenie życia i zdrowia - czytaliśmy w opublikowanym poście.
Tragiczny finał
1 grudnia na stronie opublikowano jednak smutną wiadomość. Ciało mężczyzny jeszcze przed zgłoszeniem zaginięcia zostało znalezione na stołecznym Ursynowie, co potwierdziła w rozmowie z portalem "warszawa.naszemiasto.pl" policja.
Teściowa mężczyzny zgłosiła zawiadomienie o zaginięciu mężczyzny 30 listopada. W drodze czynności służbowych i operacyjnych policjanci ustalili, że zgon mężczyzny o tych samych cechach i tym samym nazwisku stwierdzono na Ursynowie, trzy dni wcześniej, 27 listopada - informuje podkom. Robert Koniuszy z biura prasowego Komedy Rejonowej Policji Warszawa II.
Ciało mężczyzny zostało znalezione na ulicy i zabezpieczone. Nie wiadomo, czy do śmierci Warszawiaka mogły przyczynić się osoby trzecie. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Zostało zlecone wykonanie sekcji zwłok.