Do tragicznego w skutkach pożaru doszło w nocy z 6 na 7 lipca przy ulicy Freeman Street w Sydney. Służby, zaalarmowane przez sąsiadów szybko zjawiły się na miejscu, nie od razu mogły jednak przystąpić do gaszenia pożaru.
Jak informują lokalne media, ogień miał podłożyć ojciec siedmiorga dzieci. Policja twierdzi, że mężczyzna celowo utrudniał służbom wejście do płonącego domu i ratowanie dzieci. Nie chciał wpuścić także sąsiadów.
Tata próbował nas zabić - miało powiedzieć jedno z dzieci w rozmowie z ratownikami.
Czytaj także: Przez jego obiad wybuchł pożar. Trafił do więzienia
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatecznie strażakom udało się sforsować drzwi, ugasić ogień i wynieść dzieci z budynku. Niestety, trójka dzieci nie przeżyła pożaru. Najmłodsza z ofiar ma zaledwie 10 miesięcy. Strażacy przez ok. 40 minut walczyli o życie dziewczynki. Bezskutecznie. Dwóch starszych chłopców w wieku 3 i 6 lat zmarło po przetransportowaniu do szpitala Westmead.
Z pożaru ocalała 9-letnia dziewczynka i chłopcy w wieku 4, 7 i 11 lat. Rodzeństwo również przewieziono do szpitala Westmead. Trafiła tam także matka dzieci, która zatruła się dymem. Kobieta jest przytomna, podano jej leki uspokajające.
Ojciec siedmiorga dzieci zatrzymany przez policję
28-letni Dean Heasman został aresztowany. Ponieważ mężczyzna również ucierpiał w pożarze, przewieziono go do szpitala pod nadzorem policji. Lekarze wprowadzili 28-latka w stan śpiączki farmakologicznej. Według "Daily Mail", gdy służby zjawiły się na miejscu, mężczyzna miał krzyczeć, by "pozwolono mu umrzeć".
Czytaj także: Pożary szaleją w Grecji. "To biblijna katastrofa"
Sąsiedzi rodziny są zszokowani tym, co się wydarzyło. Twierdzą, że rodzina wiodła spokojne, szczęśliwe życie i nic nie zwiastowało takiej tragedii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.