Choć substancja, którą podano Nawalnemu została już określona i zbadana, jego zdrowie wciąż stoi pod znakiem zapytania. Pewne jest to, że ktoś chciał zaszkodzić krytykowi Putina.
Lekarze przyjmujący Nawalnego w krytycznym stanie w szpitalu w Omsku wykluczyli zatrucie i utrzymywali, że nie znaleźli w ciele polityka żadnej trucizny. Początkowe słowa o truciznie tłumaczyli stresem powodowanym przez najbliższych Nawalnego, którzy byli w tym czasie w szpitalu. Ostatecznie uznali, że kryzys zdrowotny opozycjonisty wywołał zbyt niski poziom cukru.
Czytaj także: Pojechali do Wuhan. Tajemnica wyszła na jaw
Wątpliwości ma też Donald Trump. Na piątkowej konferencji powiedział, że nie widział dowodów, które miałyby świadczyć o celowym otruciu Nawalnego.
Myślę, że to smutne, tragiczne, straszne, nie powinno się to zdarzyć. Nie mieliśmy jeszcze żadnego dowodu, ale przyjrzę się temu - miał powiedzieć Donald Trump cytowany przez "The New Daily."
Wszczęte zostało międzynarodowe śledztwo. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg wzywał Moskwę do odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące sprawy. Jednak rosyjscy śledczy nie widzą podstaw do wszczęcia postępowania wyjaśniającego.
Niemieckie testy potwierdziły obecność trucizny o nazwie nowiczok. Podobną substancją został otruty razem z córką w 2018 roku w Anglii Siergiej Skripalu, były rosyjski szpieg.