Miniony weekend niestety obfitował w tragiczne wieści z polskich dróg, ale ta była zdecydowanie jedną z najgorszych. W sobotę 14 grudnia około godziny 23 samochód z nastolatkami roztrzaskał się o drzewo we wsi Nowowola. Zginął 19-letni kierowca auta oraz dwóch jego pasażerów: 16- i 17-latek.
Czwarty chłopiec - 18-letni Jakub, walczy o życie w szpitalu w Białymstoku. Jak dowiedział się "Fakt", stan chłopca jest ciężki, a rokowania są niepewne.
Czytaj także: Tragedia na drodze w Siemyślu. Zginął młody motocyklista
Wierzymy, że przeżyje i wróci do nas. Żona jest w szpitalu, ja musiałem zostać w domu. Wiem, że syn jest operowany. Ma połamane nogi i inne obrażenia — powiedział "Faktowi" pan Stanisław, ojciec Jakuba.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nastolatek jest uczniem szkoły rolniczej, a rodzina chce, by to on przejął gospodarstwo. Feralnego wieczoru 18-latek spotkał się z kolegami ze szkoły podstawowej. Spotkanie miało dramatyczny finał.
Wypadek w Nowowoli na Podlasiu
Do wypadku doszło w miejscu, które okoliczni mieszkańcy nazywają "zakrętem śmierci". — To bardzo niebezpieczne miejsce, także dla doświadczonych kierowców. Nawet przy dobrej pogodzie trzeba tam bardzo uważać. Dlatego chcieliśmy je przebudować, ale się nie udało — przyznał w rozmowie z "Faktem" Czesław Jan Kiejko - były wójt pobliskiego Janowa.
Z nieoficjalnych ustaleń dziennika wynika, że licznik prędkości w rozbitym aucie zatrzymał się na 130 km na godz.
Zdjęcia z miejsca tragedii są przerażające. Z samochodu, którym podróżowali nastolatkowie, niewiele zostało.
Czytaj także: Matka zginęła na oczach syna. Koszmar na Lubelszczyźnie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.