W drugiej turze wyborów do francuskiego parlamentu nie zabrakło niespodzianek. Zdecydowanym faworytem w czasie kampanii wyborczej było Zjednoczenie Narodowe, na czele którego stoi Marine Le Pen.
Dodajmy, że partia ta wygrała ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego, co było bezpośrednią przyczyną rozwiązania francuskiego parlamentu przez Emmanuela Macrona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zjednoczenie Narodowe wygrało również pierwszą turę francuskich wyborów i wydawało się, że jest na najlepszej drodze do przejęcia władzy we Francji. Ostatecznie front Marine Le Pen zdobył zaledwie 143 mandaty i zajął dopiero trzecie miejsce w wyborczym wyścigu.
Zwycięzcą wyborów okazał się lewicowy Nowy Front Ludowy (na którego czele stoi Jean-Luc Mélenchon). Blok ponad 50 partii i ruchów francuskiej lewicy zgarnął 182 mandaty. Na drugim miejscu znalazł się obóz prezydenta Emmanuela Macrona - zdobył 168 mandaty.
Czytaj także: "Jedyny Le Pen". Polacy drwią po wyborach we Francji
Jak Francuzi komentują wybory? Nastroje są różne
Zapytaliśmy mieszkańców Francji, co sądzą o wyborach. Widać, że społeczeństwo nad Sekwaną jest podzielone na obozy, podobnie, jak ma to miejsce w Polsce.
Jestem zaskoczony i rozczarowany, ponieważ w pierwszej turze wyborów Zjednoczenie Narodowe znalazło się na pierwszym miejscu, a dla mnie i moich znajomych ludzi był to rodzaj nadziei na dobre zmiany we Francji - mówi w rozmowie z o2.pl Jeremy Gauthier, który mieszka z rodziną pod Paryżem.
Mężczyzna dodaje, że według niego "nadchodzą mroczne czasy dla Francji". Krytykuje też lidera lewicowej frakcji.
Mélenchon jest dla mnie trochę nieobliczalny, to człowiek, który powiedział, że "jeden martwy policjant to jeden głos mniej na Bardellę". To jest nie do przyjęcia. Potem tłumaczył: "to tylko żart". Dla mnie nie jest to śmieszne. Obawiam się, że dla Mélenchona priorytetem nie będą ludzi tacy, jak ja, którzy ciężko pracują i płacą podatki, lecz obcy - mówi nam Gauthier.
Według mieszkańca podparyskiej miejscowości "Mélenchon chce rozbroić policjantów, a handlarze narkotyków mogą przejąć władzę na ulicach we Francji.
Zupełnie inną wizję przedstawia 62-letni Guillaume. Mężczyzna, który mieszka na południu Francji "odetchnął po wyborach z ulgą".
Wraz z żoną odetchnęliśmy z ulgą. Francuzi nie dali się zwieść populistom. Co będzie teraz - trudno powiedzieć. Dla mnie najważniejsze, że Le Pen i Bardella nie będą rządzić - mówi krótko w rozmowie z o2.pl.
Dodajmy, że nadal otwarta pozostaje kwestia premierostwa we Francji. Misji tworzenia rządu chce podjąć się Jean-Luc Mélenchon. Lider francuskiej lewicy zaapelował do Emmanuela Macrona, aby to jego desygnował na premiera.
Prezydent Francji nie będzie jednak skory do tak daleko idącej współpracy z Nowym Frontem Ludowym. Politycy bloku Macrona oświadczyli już, że "nikt nie może czuć się wygranym wyborów", a "lider radykalnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Jean-Luc Melenchon pod żadnym pozorem nie może rządzić krajem".
Uważa się, że proces desygnowania nowego premiera francuskiego rządu może potrwać. Jak długo? Nie ma ostatecznej daty. Pewne jest jednak, że będzie to czas gorących rozmów koalicyjnych. Lewicowy blok nie ma wystarczającej większości, aby samodzielnie rządzić Francją.