Mieszkańcy Hiszpanii coraz częściej protestują przeciwko turystom w ich kraju. W Barcelonie protestujący oblewają wodą podczas demonstracji przyjezdnych. Nie oszczędzali nawet klientów restauracji. Ludziom głównie chodzi o wpływ turystyki na koszty utrzymania i jakość życia miejscowej ludności.
Podobne demonstracje odbyły się na Majorce czy Wyspach Kanaryjskich, gdzie ludzie narzekają na wzrost kosztów ze względu na przybywających turystów. Mieszkańcom nie podoba się również rozrywkowe życie przyjezdnych, którzy często nadużywają alkoholu.
Sama Barcelona ogłosiła, że do 2028 roku zabroni wynajmu mieszkań turystom, dzięki czemu ma nastąpić ograniczenie rosnących kosztów mieszkaniowych. Co ciekawe, według oficjalnych danych za 2023 roku tylko w regionie Barcelony nocowało prawie 26 milionów turystów, którzy wydali nawet 12,7 miliarda euro.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hiszpańskie miasto otrzymuje skargi na plażowiczów
Tym razem do walki z turystami dołączyło miasto Calpe nad Morzem Śródziemnym w regionie Walencji. Jak informuje "CNN", rada miasta przypomina w specjalnym komunikacie plażowiczom, iż zabrania się rozkładania takich przedmiotów, jak krzesła, hamaki i parasole plażowe przed godziną 9 rano, aby nie utrudniać sprzątania plaż.
Osoby niestosujące się do tej zasady podlegają zgłoszeniu, konfiskacie mienia i karze grzywny w wysokości do nawet 250 euro (ok. 1100 zł) - donosi portal.
Z komunikatu władz miasta wynika, że krzesła, hamaki i parasole pozostawione bez nadzoru na dłużej niż trzy godziny mogą zostać usunięte. Wszystko dlatego, że wpływają liczne skargi na turystów, którzy najpierw rezerwują swoje miejsca na plaży, a następnie znikają i nie zostawiają żadnego śladu.
Czytaj więcej: Protesty w Barcelonie. Już nie chcą turystów w swoim mieście
Według lokalnych mediów, podobny problem z zajmowaną przestrzenią plażową jest w pobliskim kurorcie - Benidorm.