Konflikt między TVP a TVN urósł w zeszłym roku do niespotykanych wcześniej rozmiarów. W związku z "lex TVN" i nieuzasadnionym, zdaniem wielu, zwlekaniem KRRiT z przyznaniem stacji koncesji, TVP regularnie urządzała w swoich materiałach ataki na konkurenta. Ostatnio napięcie to jednak zmalało. Nie znaczy to jednak, że rządowa telewizji zrezygnowała z krytykowania TVN-u.
Władze TVN nie zostały TVP dłużne. Kontrolująca stację Grupa Discovery podjęła decyzję, aby nie udzielić rządowemu nadawcy sublicencji na transmisję skoków narciarskich. A te, jak wiadomo, cieszyły się tam ogromną popularnością od wielu lat. Zarząd TVP podjął wtedy próbę wpłynięcia na Amerykanów, wydając specjalne oświadczenie. Nie przyniosło ona jednak efektów.
Trudno nie wiązać tej decyzji z próbą wpisania sportu w spór polityczny wokół stacji TVN i używania skoków narciarskich jako swoistego zakładnika w tym sporze. Telewizja Polska otrzymała sygnały, że sytuację tę z niepokojem przyjęli również nasi partnerzy z Polskiego Związku Narciarskiego - napisano w oświadczeniu.
Czytaj także: Propozycja z Niemiec tuż przed wojną. Zełenski odmówił
Pretensje TVP o nadawanie skoków narciarskich
Miniony sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich zakończył się 27 marca. W trakcie jego trwania nie zmieniono decyzji, dlatego w TVP zobaczyć można było tylko polskie konkursy.
Jak widać po niedzielnym materiale "Wiadomości", TVP wciąż nie może tego przeboleć. Po jednym z najgorszych od wielu lat okresie dla naszej kadry współpracę z PZN zakończył Michał Dolężal. 3 kwietnia program informacyjny TVP pokazał materiał, który, zamiast skupić się na osobie nowego trenera Polaków (został nim Thomas Thurnbichler z Austrii), był kolejnym "rozdrapywaniem ran".
Adrian Borecki w swoim materiale od początku skupił się na słabej dyspozycji Polaków w minionym sezonie. Jak się później okazało, był to tylko punkt wyjścia, dla przedstawienia daleko idącej "analogii". Dziennikarz zauważył, że największy sukces kadry w 2022 roku, czyli medal olimpijski Dawida Kubackiego był transmitowany w TVP. Zasugerował tym samym, że za sukcesem skoczka miałyby stać rządowe media. Fakt ten może oburzać zwłaszcza w świetle faktu, że żona Kamila Stocha apelowała w przeszłości, aby nie używać takich podtekstów.
Czytaj także: Rosjanie nie chcą słyszeć o wojnie. Obrali nowy cel
"Efekt narodowej wspólnoty", czy ciężkiej pracy?
Po upływie niespełna dwóch miesięcy od medalu Kubackiego TVP znowu połączyło jego sukces ze swoją transmisją. Miał być to "efekt narodowej wspólnoty", która gromadziła miliony Polaków przed telewizorami. Borecki zaatakował później TVN, mówiąc o niższej oglądalności dyscypliny oraz przerwach reklamowych w trakcie konkursów.
Jednocześnie dziennikarz nie zwrócił uwagi, że spadek miał związek ze słabszą dyspozycją Polaków. Na koniec podkreślono, że TVP pokazuje mecze polskich piłkarzy i zaproszono na transmisje z mundialu w Katarze.
Materiał wzbudził zażenowanie wśród członków grupy fanów skoków narciarskich na Facebooku. Wielu należących do niej pasjonatów już w lutym skrytykowało Przemysława Babiarza za wypowiedź dot. medalu Dawida Kubackiego. Komentujący i tym razem stwierdzili, że po raz kolejny TVP miesza sport z polityką. Niektórzy doszli nawet do wniosku, że materiał Boreckiego powinien być najlepszym dowodem na to, że skoki nie powinny wrócić na antenę rządowego nadawcy.
Ten materiał utwierdził mnie w przekonaniu, że TVN to stokroć lepsze miejsce dla skoków niż TVP - napisał jeden z internautów.
No i niech ktoś jeszcze raz powie, że wypowiedź Babiarza była przypadkowa i nie miała drugiego dna - zauważył komentujący.
Czytaj także: Atakują Kurskiego. Mistrz olimpijski ostro go podsumował