Zgodnie z dokumentami sądowymi ujawnionymi w czwartek, 38-letni Brandon Scott wręczył stewardowi notatkę stwierdzającą, że w samolocie jest bomba.
To nie żart - czytamy w notatce. - Kilka kilogramów materiałów wybuchowych domowej roboty jest w mojej torbie podręcznej. Mam ze sobą detonator. Zajmij się tą sprawą ostrożnie i dokładnie tak, jak mówię, inaczej zdetonuję materiały wybuchowe i zabiję wszystkich na pokładzie - napisał w liście.
W swoim liście Amerykanin żądał przekierowania samolotu z miejsca docelowego w Seattle na "inne lotnisko" i nie ostrzegania innych pasażerów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po prostu zmień trasę tego samolotu. Nieprzestrzeganie będzie kosztować życie wszystkich osób w tym samolocie - napisał Brandon Scott.
Dwaj piloci samolotu zostali zaalarmowani, a następnie przekazali zagrożenie kontroli ruchu lotniczego i kontroli bezpieczeństwa Alaska Airlines. Stamtąd podjęto decyzję o przekierowaniu maszyny do miejscowości Spokane, gdzie policjanci aresztowali Scotta.
Kapitan podszedł i powiedział: Niewiele mogę powiedzieć, ale facet z pierwszej klasy powiedział stewardessom, że jeśli wylądujemy w Seattle, to uruchomi bombę, którą ma przy sobie - opisał jeden ze świadków zdarzenia.
Uciekał przed kartelem
W rozmowie z policją Scott przyznał, że celowo skłamał na temat posiadania bomby na pokładzie. Twierdził, że był celem członków kartelu Sinaloa, którzy, jak mówi, mieli rozkaz torturowania go i zabicia go, kiedy wyląduje w Seattle.
Następnie opisał, jak miał nadzieję zostać aresztowanym, gdy samolot zostanie przekierowany w celu ucieczki przed kartelem.
Czytaj także: "Hej mamo...". Za żadne skarby nie klikaj
Linie lotnicze Alaska Airlines poinformowały, że na pokładzie było 177 pasażerów i sześciu członków załogi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.