Tygrysy przyjechały do Poznania w bardzo złym stanie. W czwartek siedem zwierząt zostało przetransportowanych do tamtejszego ogrodu zoologicznego z polsko-białoruskiej granicy. Pogranicznicy zatrzymali tam transport tygrysów, które miały trafić do cyrku w Dagestanie.
Jest zdecydowana poprawa
Zwierzęta muszą zostać w Polsce co najmniej przez najbliższe dwa tygodnie.Przez ten czas specjaliści będą walczyć o ich zdrowie, a pierwsze efekty ich pracy widać już dzisiaj.
- Wszystkie dzikie koty otrzymały imiona. Do pełni sił tygrysy będą dochodzić jeszcze przez kilkanaście dni - powiedział w RMF FM weterynarz poznańskiego zoo Jarosław Przybylski. - Chodzą, ruszają się w kotnikach, jest zdecydowana poprawa - dodał.
I tak w Poznaniu nie ma już bezimiennych tygrysów, ale mieszka Softi, Gogh, Kan, Merida Waleczna, Aqua, Toth i Samson. Pracownicy piszą, że Softi nie dawała znaku życia, ale już zaczęła chodzić. Merida też wraca do zdrowia, ale ma silną stereotypię. Aqua cierpi na depresję, podobnie jak Samson.
- Smutek przemieszany z radością - piszą na swoim profilu pracownicy zoo.
- Wszystkie tygrysy były bardzo odwodnione z uwagi na warunki, w jakich były przewożone i trzymane przez kilka dni. Te klatki były bezobsługowe. Tam były miski, do których można było wlewać wodę tylko za pomocą węża - mówił dalej Przybylski w RMF FM.
Poza tym tygrysy cierpią na atrofię mięśniową, czyli zanik mięśni, dlatego potrzebują ruchu i odpowiedniego żywienia.
Jadą do Parlamentu Europejskiego
Dyrektor poznańskiego zoo Ewa Grabczyńska poinformowała również, że została zaproszona na konferencję do Parlamentu Europejskiego. Dotyczyć będzie kryzysu związanego z przemytem zwierząt i okrucieństwem jakiego doświadczyły uratowane tygrysy.
- Tam już trzeba przedstawić naszą inicjatywę i postawić na nogi cała Komisję Europejską - zapowiada Grabczyńska. Pisze, że pracuje już nad projektem obywatelskiej ustawy, która zakaże organizacji widowisk cyrkowych z udziałem zwierząt. Dla tych uratowanych chciałaby utworzyć azyl.