Na przejściu granicznym między Polską a Białorusią w Kuźnicy Białostockiej nadal dochodzi do starć polskich służb z uchodźcami. Wydaje się jednak, że liczba migrantów powoli maleje. Czy można mówić o końcu kryzysu uchodźczego w Europie Środkowo-Wschodniej?
O tym opowiedział o2.pl były analityk Agencji Wywiadu Robert Cheda. W jego ocenie obecny kryzys migracyjny może być tylko przygrywką do długofalowego planu Rosji. A kolejnym celem reżimu Władimira Putina może być Ukraina.
Wydaje się to potwierdzać wystąpienie szefa ukraińskiego MSZ.
Nie wykluczamy możliwości, że Rosja zdecyduje się na celowe przepuszczenie przez Białoruś na nasze terytorium dużej liczby nielegalnych migrantów - powiedział Denys Monastyrski podczas sesji pytań do rządu w ukraińskim parlamencie.
Putina gra o (podzieloną) Europę
W ocenie Roberta Chedy będziemy świadkami zaostrzenia sytuacji na Ukrainie. Mogą posłużyć do tego m.in. migranci do tej pory zebrani przy granicy z Polską. Będzie to tylko jedna ze składowych dużej operacji destabilizacyjnej wymierzonej w Ukrainę, a szerzej - w całą Europę.
Łukaszenka ma małe pole manewru w relacji z Rosją. On w tej chwili może tylko trzaskać obcasami przed Kremlem. Z różnych powodów, głównie ekonomicznych - mówi o2.pl Cheda.
Analityk dodaje, że wszystkim, co się dzieje na Białorusi, steruje Moskwa. Powątpiewa także, by choć jedno euro z przyznanych przez Komisję Europejską środków, które popłyną w ramach pomocy na Białoruś, trafiło realnie do uchodźców. Dlaczego jednak teraz obiektem destabilizacji będzie nasz drugi wschodni sąsiad?
Gaz, pieniądze i jeszcze raz gaz
W mojej ocenie chodzi o gaz i o tworzenie NSII. Po pierwsze chodzi o pieniądze. Sytuacja ekonomiczna Rosji jest fatalna. Covid zablokował dopływ robotników z Azji. Pada handel i usługi, pieniądze może przynieść tylko tranzyt gazu. Tranzyt ten ma na celu doprowadzenie do dealu z Niemcami i Francją – wypchnięcie USA z Europy. A po drugie grają na rozbijanie Unii, co pokazały działania Macrona i Merkel wobec Polski. To były kroki, które w naszej części Europy wywołają niezadowolenie i będą wzmacniać siły odśrodkowe, rozsadzające Unię od wewnątrz - mówi analityk.
Podkreśla, że Rosjanie myślą do przodu, a do tego potrzebne im uzależnienie gazowe i polityczne. Dlatego, jak przekonuje, politycznym "pierwszym rzutem" będzie oddanie Ukrainy Rosji. Potem w obszar wpływu Rosji dostanie się Europa Środkowo-Wschodnia.
W rozmowie z o2.pl Cheda kreśli obraz, w którym realną opcją staje się jakaś forma demilitaryzacji naszego regionu z wojsk amerykańskich i próba większego wejścia ekonomicznego do krajów naszego regionu przez Niemcy.
Przypomina, że dla Rosji perspektywa gazowa jest jedynym źródłem utrzymania. Złoża złota i ropy naftowej, innych elementów nacisku, którymi ten kraj gra z resztą Europy, powoli się wyczerpują. Z tego wynikać ma forsowanie przez największy kraj świat działań związanych z wydobyciem, przesyłem i użytkowaniem gazu.
Niemcy w przyszłości nie będą szli w elektrykę, tylko w wodór. Intensywnie dogadują się z Rosją w sprawie produkcji wodoru w Rosji, a najtaniej produkuje się go z udziałem metanu. Dlatego uważam, że błędem było zniesienie przez Bidena sankcji na Nord Stream II. Biden nacisnął spust. Amerykanie grają dziś na odciągnięcie Rosji od Chin i może się to skończyć ich ustępstwami w sprawie Europy - przewiduje analityk.
Tarcza zegara
Cheda dodaje, że w czasach, kiedy jeszcze pracował w Moskwie, rosyjscy politolodzy tłumaczyli mu, jak działa reżim Putina: na zasadzie tarczy od zegara. Tam, gdzie jest dogodna sytuacja, będzie uderzał i przesuwał się naprzód. Cheda zapowiada, że prezydent Federacji Rosyjskiej będzie także szukał nowych instrumentów hybrydowych. A to zaowocuje przesunięciem się środka ciężkości konfliktu na Ukrainę.
Rosyjskie MSZ odtajniło korespondencję dyplomatyczną z rozmów "czwórki normandzkiej" w sprawie Ukrainy, gdzie Siergiej Ławrow wyraził opinię, że działania są niewystarczające i nie prowadzą do niczego korzystnego ani konkretnego dla Ukrainy. To odtajnienie jest zdarzeniem bez precedensu. Putin będzie mógł powiedzieć, że Ukraina nie realizuje porozumień mińskich. To postawi ją w stan gotowości, bo może oznaczać dalszą eskalację wciąż tlącego się konfliktu w Donbasie. I zaowocuje dalszą destabilizacją.
Na to, co dzieje się na Ukrainie, trzeba patrzeć całościowo. Zełeński wprowadził latem ustawę antyoligarchiczną. A ukraińscy oligarchowie nie grają na rzecz interesu państwowego, tylko na swój. Powoli zaczyna się tworzyć koalicja przeciw Zełeńskiemu, co ma doprowadzić do rekonfiguracji władzy i osłabienia prezydenta. Na Ukrainie wszystkie kolorowe rewolucje były przez oligarchów kontrolowane. Dodatkowo, Rosjanie odcięli Ukraińcom węgiel. Z ponad 80 bloków energetycznych na węgiel działa tam obecnie nieco ponad 30. Równoważą to – jeszcze – energetyką jądrową, ale w obliczu zimy grozi im przeciążenie tego systemu. Może nawet wyłączenia łańcuchowe. Na to nałożyć się może szalejący na Ukrainie COVID-19. Stojące przy ukraińskiej granicy kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich żołnierzy też nie poprawia sytuacji stabilności tego kraju… - podsumowuje Robert Cheda.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.