Początki bywają trudne. Wiedzą o tym uczniowie, ale i ich opiekunowie, którzy właśnie próbują się oswoić z nowym planem lekcji. A nie jest to łatwe, bo szkoły borykają się z wieloma problemami, m.in. szeroko komentowanym kryzysem kadrowym.
Efekt? Zbyt duża ilość lekcji danego dnia, system zmianowy, okienka i siedzenie do późna. O problemach z planem lekcji opowiadają uczniowie i rodzice.
Codziennie zaczynam lekcje o 8:00. Mam po osiem, dziewięć lekcji. Potem czekanie na busa, co oznacza, że do domu będę wracał około godz. 17 — mówi Kacper, uczeń II klasy liceum ogólnokształcącego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielu uczniów jest w podobnej sytuacji, bo do szkoły trzeba jakoś dojechać, a potem wrócić do domu. Przy lekcjach na 8:00 niektórzy muszą wstać o 6:00. Okazuje się jednak, że może być jeszcze gorzej.
Oto plan lekcji Franka. Chłopak ma 15 lat. W środę ma 11 lekcji, w piątki 12. Do szkoły ma pociąg o 5:55 i powrotny o 19:03. Do tego nauka w domu, zadania domowe i sprawdziany. Chore — czytamy w poście profilu maturalni.
Kasia, rozmówczyni Interii, mieszka na Śląsku i chodzi do IV klasy technikum. Dojazd do szkoły zajmuje jej ponad godzinę.
Od wtorku do piątku nie mam żadnych lekcji zawodowych, ale za to mam 13 godzin w sobotę. Od 8 do 19:30. Nie wyobrażam sobie spędzić całego dnia weekendu w szkole. Po ośmiu godzinach lekcji jestem już wykończona. Co będzie po kilkunastu? — zastanawia się w rozmowie z Interią rozgoryczona uczennica.
Zajęcia zawodowe prowadzi nauczyciel, który w tygodniu pracuje w innej placówce. Stąd pomysł, by zorganizować zajęcia w soboty.
— W tym roku jest masakra — podsumowuje uczennica. Do podobnych wniosków dochodzą również rodzice młodszych uczniów...
Rodzice narzekają na system zmianowy
Problemem jest system zmianowy, uciążliwy głównie dla młodszych dzieci. Rodzice podkreślają, że trudno zachować trzeźwość umysłu, gdy zaczyna się lekcje w południe lub po południu.
Aż trzy dni w tygodniu lekcje zaczynają się w południe lub po południu: poniedziałek - start lekcji o 11:40, środa - 12:45, piątek - 12:45. Dyrektorka szkoły przepraszała rodziców za ten plan, nie miała wyjścia, ja jej nie obwiniam. Jednak wiadomym jest, że zachowanie świeżości umysłu od godziny 12:45 jest bardzo trudne, więc nikt z takiego planu nie jest zadowolony — mówi Interii tata uczennicy pierwszej klasy szkoły podstawowej w Warszawie.
— Większość rodziców będzie i tak zaprowadzać dziecko na godz. 7-8 do świetlicy, bo pracują. I kiedy nasze pociechy zaczną lekcje, będą już zmęczone, przebodźcowane. To są małe dzieci. Mają 7-8 lat. Spędzą nawet dziewięć godzin w szkole. To czasami więcej niż ich rodzice w pracy — dodaje mężczyzna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.