W tym roku w Sydney doszło już do ośmiu przypadków "wirtualnych porwań". Przedstawiciel Policji Nowej Południowej Walii podkreśla, że tego typu przestępstwa odbywają się już "na skalę przemysłową".
Na czym polega "wirtualne porwanie"?
To oszustwo telefoniczne, które ma na celu wyciągnięcie od ofiary znacznej sumy pieniędzy. Przestępcy dzwonią do studentów, podszywając się pod przedstawicieli chińskiej ambasady lub urzędu konsularnego.
Przeczytaj także: Zaginięcie Madeleine McCann. Niemieckiej prokuraturze kończy się czas
Dla uwiarygodnienia rozmowy oszuści posługują się językiem mandaryńskim. Wmawiają swojej ofierze, że jest zamieszana w przestępstwo, które miało miejsce na terenie Chin. Żądają, aby student wypłacił im pieniądze, ponieważ w przeciwnym razie zostanie deportowany.
Zdarzają się również przypadki, gdy studentów zmusza się do zerwania kontaktu z rodziną i przyjaciółmi. Ofiara jest szantażowana i zastraszana, by wynajęła pokój w hotelu i udawała, że została porwana. Następnie oszuści kontaktują się z ich bliskimi studenta, od których żądają okupu za uwolnienie zakładnika.
Przeczytaj także: Reprezentant Polski przegrał przed sądem. Jego syn wrócił do matki
Do tej pory najwyższy jednorazowy okup wyniósł ponad dwa miliony dolarów australijskich (ponad 5 milionów 300 tysięcy złotych). Uiścił je ojciec dziewczyny, którą oszuści zmusili do upozorowania porwania, a następnie wysłali bliskim zdjęcia związanej i zakneblowanej ofiary.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.