O złodzieju fotopułapki usłyszała cała Polska. Mężczyzna, który jechał srebrnym samochodem drogą prowadzącą pod wiaduktem autostrady A4 zatrzymał się i ruszył na "szaber". Zdarzenie miało miejsce na odcinku granicznym woj. małopolskiego i podkarpackiego (Tarnów Północ - Stara Jastrząbka).
Czytaj także: Uzbrojony przyszedł pod szkołę. "Celował do ludzi"
Policjanci z komisariatu Tarnów-Centrum prowadzili dochodzenie w sprawie kradzieży fotopułapki. Zdarzenie miało miejsce 9 stycznia o godz. 14:55 w miejscowości Nowe Żukowice. Kamera zarejestrowała jego twarz i auto (najprawdopodobniej Ford Kuga). Wiadomo też, że nie jechał sam, a z pasażerem.
Złodziej jechał srebrnym autem, z którego wysiadł i dał się sfotografować zanim wyciągnął ręce po urządzenie monitorujące przejście dla zwierząt. To najprawdopodobniej najbardziej niekorzystne "selfie" w jego życiu. Nie dość, że może trafić za kratki, to jego twarz zobaczą tysiące ludzi.
Jak podaje policja, urządzenie było warte kilka tysięcy złotych. Złodziej fotopułapki "zabrał warte kilka tysięcy złotych urządzenie z oprzyrządowaniem, przytwierdzone do słupka ogrodzeniowego i odjechał" - czytamy w komunikacie służb.
Fotopułapka nim została wyłączona, zdążyła jeszcze zarejestrować wnętrze samochodu sprawcy - pisała policja.
Sam zgłosił się na komisariat
Poszukiwania złodzieja nie trwały zbyt długo. 1 kwietnia, czyli dwa dni od upublicznienia jego wizerunku w mediach społecznościowych rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń poinformował, że poszukiwany sam zgłosił się do komisariatu w Tarnowie. Mężczyzna przyniósł ze sobą skradziony sprzęt. Postawiono mu zarzut kradzieży, do którego się przyznał. Po przesłuchaniu został zwolniony, a o jego dalszym losie zadecyduje sąd.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.