Siły Zbrojne Ukrainy pod koniec 2022 roku i na początku 2023 roku szykowały swoich czołgistów do przesiadki na zachodnie Leopardy. Gdy wiosną niemieckie maszyny trafiły wreszcie na wyposażenie ZSU, mówiło się wiele o ich przewadze na polu walki i wyższości nad maszynami z Rosji. Teraz pole bitwy pokazuje, że to prawda.
Jak informuje "Forbes", ZSU straciła tylko pięć Leopardów od początku kontrofensywy (czyli pierwszych dni czerwca), a dostała 71 takich maszyn. Uszkodzono dziesięć czołgów, jednak wszystkie czeka remont i powrót do walki. Większość ze wspomnianych pięciu zostało zniszczonych i uszkodzonych w pierwszych dniach ciężkich walk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińskie czołgi Leopard są naprawiane w Polsce
Niemieckie czołgi są na tyle udanymi konstrukcjami, że po niezbędnych naprawach mogą wrócić na pole walki i z pewnością przydadzą się siłom ukraińskim. Niemal nie zdarza się, by agresor doszczętnie zniszczył którąś z maszyn. Te pierwsze dni kontrofensywy były kluczowe, później ZSU zmieniła taktykę i dostosowała do realiów.
To właśnie odróżnia niemiecki i pochodzący z krajów NATO sprzęt od tego rosyjskiego. Nawet wychwalane w Moskwie czołgi T-90M nie są tak wytrzymałe na trafienia, jak Leopardy. Te z powodzeniem są w stanie kontynuować walkę, a załoga nie odnosi tak poważnych obrażeń, jak w starszych konstrukcjach. Ba, załoga wychodzi cało z opresji.
Dziennikarz "Forbesa" David Axe przekonuje, że nawet z mocno uszkodzonych maszyn Ukraińcy wychodzili cało i ZSU nie straciła żadnej załogi Leoparda, co jest niezwykle ważne. Szkolenie czołgistów trwało przecież tygodniami i ciężko byłoby ich zastąpić. Ale zachodnie maszyny chronią załogę, podczas gdy Rosjanie giną w swoich czołgach.
Nawet najciężej uszkodzony czołg można naprawić - czytamy w "Forbesie".
Leopardy spisują się zatem znakomicie, a Amerykanie chwalą, że mogą być naprawiane i naprawiane w nieskończoność. "Czołgi z recyclingu" robią zatem furorę na froncie, a Rosjanie sobie z nimi nie radzą. Zachwalana jest ich sprawność, nowoczesna konstrukcja i wytrzymałość na trafienia.
W Polsce (Gliwice-Łabędy) oraz Niemczech trwają już naprawy ukraińskich Leopardów, które jesienią wrócą na front. Amerykanie uważają, że najbardziej zabójcze są dla nich ostrzały artyleryjskie, ciężkie miny przeciwczołgowe oraz ataki dronów Lancet.
Zachodni sprzęt robi furorę w Ukrainie
Czołgi Leopard 2 to nie są jedyne konstrukcje, które bardzo chwalą Ukraińcy. Na polu walki świetnie sprawdzają się czołgi Challenger 2 (Wielka Brytania) czy pojazdy opancerzone Stryker, Bradley (USA) oraz Marder (Niemcy). Ukraińcy chwalą sobie też polskie armatohaubice AHS Krab czy brytyjską wersję AS-90 Braveheart.
Sprzęt produkowany w krajach NATO robi różnicę, a Ukraińcy coraz lepiej z niego korzystają. Wyzwolenie wsi Robotyne i przełom na froncie są także dziełem zachodniego sprzętu. Teraz wojska ZSU idą już na Tokmak, a potem Melitopol i Berdiańsk.