Ukraińscy żołnierze z odwagą wkroczyli do Rosji zajmując niektóre miejscowości obwodu kurskiego, ale atakując również biełgorodzki i lipiecki. Proklemowski analityk polityczny Siergiej Markow przekazał, że Ukraina mogła zająć obszar o powierzchni nawet 250 km kwadratowych. Odzyskanie tych terenów Rosji może zająć nawet rok.
Co ciekawe, Ukraińcy swobodnie przekroczyli granicę i rozpoczęli atakowanie strategicznych miejsc. Informowano też o pojmaniu słabo wyszkolonych poborowych. Kreml zdecydował się na ogłoszenie operacji antyterrorystycznej. Według Instytutu Studiów nad Wojną, nie wprowadzono stanu wojennego ze względu na wywołanie taką decyzją wewnętrznej paniki. Putin podjął decyzję o ewakuacji wielu mieszkańców. Przygotowano dla nich miejsca w tymczasowych ośrodkach.
Putin atak Ukrainy nazwał "prowokacją na dużą skalę", a jego rzeczniczka, Maria Zacharowa nazwała działania Kijowa barbarzyńskim i zaapelowała do społeczności międzynarodowej do reakcji i potępienie "przestępczych działań reżimu w Kijowie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polityczne oświadczenia przedstawicieli Kremla, którzy mówią, że działanie Ukrainy jest pogwałceniem prawa międzynarodowego, to Himalaje bezczelności. To oni bezczelnie zaatakowali ponad dwa lata temu Ukrainę i to jest tego konsekwencja - powiedział "Faktowi" generał Mieczysław Bieniek.
Czytaj więcej: Co dzieje się z Putinem? Nagłe zniknięcie dyktatora
Rozmówca zwrócił również uwagę na to, że Ukraińcy ponownie przypomnieli opinii publicznej, że wojna wciąż trwa. - Zrobili to, aby pokazać Rosjanom na ich terenie, jak wygląda wojna. Przenieśli ją na ich terytorium, żeby naród rosyjski to widział. Ale też uświadamiając, że to Rosjanie tę wojnę rozpoczęli - mówił.