To mogą być niezwykle istotne tygodnie dla losów wojny Rosji i Ukrainy. Kontratak ukraińskich sił zbrojnych jest bardzo skuteczny, a Rosjanie nie do końca wiedzą, jak go odeprzeć. Z każdym dniem Ukraińcy są bliżej Kurska.
To może być jednak dopiero początek kłopotów Kremla. Kijów ma plan uderzenia na Moskwę i Petersburg. Jak donosi "The Guardian", ukraińskie wojsko chce zaatakować największe miasta w Rosji przy użyciu pocisków Storm Shadow.
To jednak wymaga zgody sojuszników, a przede wszystkim Wielkiej Brytanii. Właśnie Brytyjczycy dostarczyli Ukrainie pociski dalekiego zasięgu i to od nich zależy, czy na stolicę Rosji spadną rakiety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według dziennikarzy "The Guardian", informację o planach ataku przekazali "wysoką rangą urzędnicy". Ukraińcy wyjaśnili, że Rosjanie usiądą do negocjacji na w miarę sprawiedliwych zasadach tylko wtedy, gdy uświadomią sobie sprawę, że ich największe metropolie są poważnie zagrożone.
Według brytyjskich reporterów, ukraińskie plany nie spotkały się na ten moment z przychylnym przyjęciem przedstawicieli Stanów Zjednoczonych. Mimo to, Ukraina czeka "na zielone światło", aby rozszerzyć operacją w Rosji.
Pierwsza prośba przed atakiem na Kursk
Wiadomo, że pierwszy raz Wołodymyr Zełenski miał poprosić premiera Wielkiej Brytanii Rishi Sunaka o zgodę na użycie pocisków już 12 sierpnia. Ukraińcy chcieli wykorzystać je do ataku w obwodzie kurskim. Brytyjczycy odmówili.
Ukraińcy poprosili też o zielone światło do użycia pocisków ATACMS, które przekazały Stany Zjednoczone. W gronie państw, których zgoda jest konieczna do ataku na Moskwę i Petersburg jest jeszcze Francja.