O tej tragedii było bardzo głośno w całej Polsce w połowie lutego br. Wówczas handlarze i rolnicy Wiesław i Regina S. sprzedawali na targowisku w Nowej Dębie (Podkarpacie) swojskie wyroby mięsne. Nie robili tego pierwszy raz. Wśród produktów znalazła się także felerna wieprzowa galareta.
Trzech klientów, którzy kupili i zjedli ten - jak się okazało - zatruty przysmak potrzebowało pilnej pomocy medycznej. Dwie kobiety cudem udało się uratować, niestety jeden mężczyzna zmarł. Był to mieszkający i pracujący w Polsce obywatel Ukrainy, 54-letni Lurii N.
Zmarł, bo zjadł zatrutą galaretę. Nowe informacje w sprawie
Po zgonie Ukraińca jego ciało przekazano do pilnej sekcji. Niestety, nie dała ona jednoznacznej i konkretnej odpowiedzi na to, co dokładnie spowodowało u niego tak nagłą i drastyczną śmierć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Specjaliści zdecydowali się więc na szczegółowe badania histopatologiczne (próbki pobrano przy okazji sekcji). Jak wyjaśnił właśnie dla TVN24.pl rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu Andrzej Dubiel, na ich wyniki trzeba będzie jednak poczekać nawet.... cztery miesiące. Początkowo mówiło się o miesiącu.
Przypomnijmy. Sanepid przebadał też próbki skażonej wieprzowej galarety, jaką zabezpieczono u Wiesława i Reginy S. Ujawniono w nich kosmicznie wysokie, zagrażające życiu człowieka, stężenie azotynu sodu, konserwantu, jaki stosuje się do peklowania wyrobów. Normę przekroczono ponad 100 razy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.