24 lutego mijają dwa lata od wybuchu pełnoskalowej wojny między Rosją i Ukrainą. Wojska rosyjskie napadły na naszych wschodnich sąsiadów, bombardując Lwów, Kijów czy Odessę. Tysiące osób zginęło, miliony straciły dach nad głową.
Wielu Ukraińców musiało natychmiast uciekać. Polacy przyjmowali swoich sąsiadów z otwartymi rękoma, dając im jedzenie, miejsce do spania i uśmiech, którego nie zapomną do końca życia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wśród osób, które uniknęły wtedy morderstwa z ręki Rosjan jest Ira Czernowa z Krzywego Rogu. Uciekła z Ukrainy, niosąc Arseniego, swoje małe dziecko na rękach. W rozmowie z "Faktem" kobieta wspomina czas ucieczki i przyjazd do Łodzi.
Było ciężko, ale przyjaciele mnie nie zawiedli. Również polscy. Polacy otworzyli swoje serca. Ja zaczynałam od zera. Bez języka, z 11-miesięcznym dzieckiem na rękach. Tak uciekałam - mówi "Faktowi" wzruszona Ukrainka.
Ukrainka chce pozostać w Polsce
Ira Czernowa jest przedszkolanką, ale znajomość trzech języków (ukraiński, angielski, rosyjski), nie dała jej od razu pracy w Polsce. Jej partner musiał zostać w domu, gdzie pracował i czekał na ewentualny pobór do wojska.
Po dwóch lat kobieta bardzo dobrze mówi po polsku. "Faktowi" mówi, że wiąże przyszłość z naszym krajem.
Chcę tutaj rozpocząć studia. Wiążę swoją przyszłość z Polską. W Krzywym Rogu nie jest spokojnie, a ja pragnę normalnego życia dla mojej rodziny. Mój synek jest tutaj bezpieczny. Tęsknię bardzo, bo to moja ojczyzna. Ale najważniejsze jest dobro Arseniego - kończy wzruszona Ira Czernowa.