O problemach kobiet na wojennym froncie piszą "Business Insider" i "Daily Beast". W ukraińskich siłach zbrojnych służy 60 tysięcy kobiet, ale ich siła nie jest wykorzystywana. Wiele z nich narażonych jest nie tylko na śmierć ze strony okupanta przez brak potrzebnego uzbrojenia, ale też liczne choroby.
Żołnierki wskazują, że muszą używać niedopasowanych kamizelek kuloodpornych, które sprowadzają na nie ogromne niebezpieczeństwo.
Trudno jest nam biegać w męskiej, wojskowej kamizelce kuloodpornej o wadze 15 kilogramów, która nie przylega do ciała w okolicach piersi. Nie możemy ściągnąć zbroi, bo zostaniemy zabite. To niedorzeczne – powiedziała portalowi jedna z walczących na froncie kobiet.
Do tego dochodzi jeszcze umundurowanie, które pod żadnym względem nie pasuje do kobiecej sylwetki. Ochotniczki nie mają też dostępu do butów w swoich rozmiarach. W trakcie bitwy używają męskich. Zagrożenie jest naprawdę wysokie, bo wystarczy chwila, aby stracić równowagę i upaść.
Do tego dochodzą liczne choroby
Kobiety skarżą się też, że mają problem z załatwieniem potrzeb fizjologicznych. Z cudem zdobywają też środki menstruacyjne. Podpaski czy tampony są towarem deficytowym. Skutkiem tego są liczne choroby, na które zapadają.
Żołnierki nie mają też łatwego dostępu do toalety. Cierpią na zapalenie pęcherza czy jajników. Często dochodzi do problemów z kręgosłupem.
Ciężko jest nam korzystać z toalety w lesie przy -15 stopniach Celsjusza. Chyba każda z nas miała zapalenie pęcherza moczowego. Po roku wojny mamy bukiet najróżniejszych chorób - wskazuje w rozmowie z "Daily Beast" jedna z walczących na froncie Ukrainek.
Ministerstwo Obrony Ukrainy zobowiązało się do zakupu niezbędnego sprzętu dla kobiet, które walczą na froncie. Minister Ołeksij Reznikow przekazał, że testowane są już mundury, hełmy i kamizelki, które są dopasowane do kobiecej sylwetki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.