Dramat na porodówce. Dziecko przeżyło, dla matki "było już za późno"

Jak podaje Mirror, kiedy u Kristen Roy zdiagnozowano koronawirusa, była w 22. tygodniu ciąży. Stan zdrowia 38-latki stał się na tyle ciężki, że tydzień później trafiła do szpitala – Roy przebywała pod opieką specjalistów z IU Health Hospital w Bloomington w stanie Indiana.

Koronawirus w ciąży. Chora na COVID-19 zmarła tydzień po porodzie

Ponieważ Kristen Roy miała poważne problemy z oddychaniem, konieczne było podłączenie jej do aparatury tlenowej. Lekarze zdiagnozowali u 38-latki zapalenie płuc, wywołane koronawirusem. Została również przeniesiona do specjalistycznej placówki, Szpitala Metodystów w Indianapolis.

Przeczytaj także: Turcja. 116-latka ciężko zachorowała na COVID-19. Stało się coś niewiarygodnego

Z czasem stan Roy pogorszył się do tego stopnia, że zagrożone stało się nie tylko życie 38-latki, lecz także jej nienarodzonego dziecka. Aby uratować malucha, lekarze byli zmuszeni przeprowadzić cesarskie cięcie – w czasie zabiegu, wykonanego aż przez 13 osób, matka pozostawała w stanie śpiączki.

Przeczytaj także: Błąd na paszporcie covidowym. Turystka aresztowana

Lekarzom udało się uratować chłopca, który otrzymał imię Elijah. Ponieważ dziecko przyszło na świat aż 10 tygodni przed terminem, wymagało szczególnej troski lekarzy. Courtney Burke, starsza siostra zmarłej, podkreśla, że gdyby cesarskie cięcie zostało przeprowadzone kilka tygodni wcześniej, jej siostrzeniec nie miałby szans na przeżycie.

Przeczytaj także: Muzyk był przeciwny szczepieniom. Zachorował. Nie udało się go uratować

W grudniu ubiegłego roku Kristen Roy wyszła za mąż, a kilka miesięcy po ślubie okazało się, że jest w ciąży. Matthew, mąż zmarłej 38-latki, apeluje do innych kobiet, a zwłaszcza tych, które spodziewają się dziecka, aby nie zwlekały ze szczepieniem na COVID-19 i zdecydowały się na przyjęcie preparatu w pierwszym możliwym terminie.