Dla przypomnienia: w środę i czwartek Korea Północna przeprowadziła testy rakietowe. Odpalone zostały pociski, w tym co najmniej jeden międzykontynentalny. Prowokacyjne działania reżimu w Pjongjangu nie mogły pozostać bez odpowiedzi ze strony USA.
W czwartek wieczorem doszło do spotkania sekretarza obrony USA Lloyda Austina z jego południowokoreańskim odpowiednikiem Lee Jong-Supem. W delegacji Korei byli również wojskowi. Obaj politycy wystąpili na wspólnej konferencji prasowej, podczas której padły zdecydowane słowa o obronie sojuszników.
Podczas konferencji Yong-Sup wypowiedział mocne ostrzeżenie w stronę Kima. Koreański polityk przekazał zgromadzonym dziennikarzom, że obaj z Austinem potwierdzili, iż jakakolwiek próba użycia przez Koreę Północną broni atomowej byłaby końcem reżimu Kim Dzong Una.
Uderzenie w stół
Czy zatem świat powinien zacząć obawiać się atomowej wojny, rozpętanej przez Koreę Północną? Amerykanista i pracownik Ośrodka Studiów Wschodnich Andrzej Kohut przekonuje, że oświadczenie Yong-Supa jest próbą doprowadzenia do tego, by do tego rodzaju konfliktu nie doszło.
To jasne postawienie granicy. Kim nie może zakładać, że jeśli zrobi coś takiego, to ujdzie mu to bezkarnie. Dlatego Amerykanie uderzyli pięścią w stół. Trzeba jednak pamiętać, że Amerykanie zachowują pewną niejednoznaczność w przypadku gróźb atomowych. Tak było choćby w przypadku zagrożenia użycia broni jądrowej w Ukrainie. Pojawiały się ze strony USA głosy o odpowiedzi, o zniszczeniu Floty Czarnomorskiej czy o uderzeniu konwencjonalnym, jednak USA unika haseł o odpowiedzi przy użyciu tego samego środka - mówi Kohut w rozmowie z o2.pl.
Autor książki "Ameryka. Dom podzielony" nie ma jednak wątpliwości, że w przypadku Korei odpowiedź byłaby niezbędna. Wystąpienie Austina i Young-Supa na konferencji było w jego ocenie sygnałem, że pomimo niezwykle złożonej i trudnej sytuacji międzynarodowej, Amerykanie czuwają nad Koreą Południową i całym regionem Indopacyfiku.
Myślę, że Amerykanie zachowują pewne nieoficjalne linie kontaktu z reżimem Kima. Sądzę, że oprócz mocnej, medialnej wypowiedzi Austina powiadomiono Pjongjang również w mniej oficjalny sposób, jaka mogłaby być reakcja USA w razie takich działań Korei Północnej. I dano dyktatorowi do zrozumienia, jakimi konsekwencjami mogłoby się to dla niego skończyć - przekonuje ekspert.
Więcej współpracy
Sekretarz Austin z kolei zapowiedział przedłużenie wspólnych ćwiczeń lotniczych USA i Korei. Dodał, że USA są w pełni zaangażowane w obronę Republiki Korei oraz, że obejmuje ono pełne spektrum zdolności: od konwencjonalnych sił zbrojnych, przez obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową do sił atomowych, a sojusz obu państw nazwał "żelaznym".
Koreański minister dodał zaś, że w ramach współpracy USA zobowiązały się zapewnić Korei także kolejne środki odstraszania, obejmujące także zdolności kosmiczne, cybernetyczne i elektromagnetyczne. Podkreślił również współpracę obu krajów na rzecz pracy ku denuklearyzacji Korei Północnej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.