Nie milkną echa zabójstwa czarnoskórego 20-letniego Daunte Wrighta, który został zastrzelony przez policjantkę niedaleko Minneapolis w amerykańskim stanie Minnesota. Do zdarzenia doszło podczas zatrzymania mężczyzny, za którym wystawoiny był nakaz aresztowania. Szef lokalnej policji Tim Gannon powiedział, że strzał padł przypadkowo, gdyż policjantka pomyliła pistolet z paralizatorem.
Do tragedii doszło zaledwie 16 km od miejsca, w którym niemal rok temu zginął inny Afroamerykanin George Floyd. Śmierć 20-letniego mężczyzny wywołała wielkie protesty w Minneapolis. Doszło do starć z policją, splądrowano sklepy, wielokrotnie użyto gazu łzawiącego. W wyniku zamieszek w Minneapolis wprowadzono godzinę policyjną. Zamknięto także wszystkie szkoły.
Policja udostępniła nagranie ze zdarzenia. Na filmie widać, jak 20-latek zostaje zatrzymany. Młody mężczyzna zaczyna stawiać opór i próbuje wsiąść do auta. Wtedy policjantka wyciąga pistolet i grozi Wrightowi, że porazi go taserem. Po chwili pada strzał. Samochód odjeżdża. Funkcjonariuszka z niedowierzaniem krzyczy: "Cholera, właśnie go zastrzeliłam". 20-latek zderzył się z innym autem kilka ulic dalej. Daunte Wright zmarł od rany postrzałowej.
Policjantka, która strzeliła do młodego Wrighta, to Kimberley Potter. Funkcjonariuszka służbę w policji zaczęła już 26 lat temu. We wtorek 13 kwietnia miała złożyć rezygnację.
Joe Biden apeluje o spokój
Prezydent USA Joe Biden zaapelował do obywateli o spokój. "Pokojowy protest jest zrozumiały, ale dla przemocy nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia" - powiedział Biden.
Biden podkreślił, że trzeba poczekać na wyniki dochodzenia w sprawie śmierci Wrighta. "Pytanie brzmi, czy był to wypadek, czy też celowe działanie. To musi zostać wyjaśnione" - zaznaczył.
Głos w sprawie zabrał również były prezydent USA Barack Obama. "Łączymy się w bólu, jaki odczuwają czarne matki, ojcowie i dzieci po kolejnej bezsensownej tragedii" - napisał.