W chwili wstrzymania egzekucji John Henry Ramirez właśnie wchodził do sali, w której miała zostać ona przeprowadzona. Jak relacjonował w rozmowie z Associated Press Jason Clark, rzecznik teksańskiego Departamentu Sprawiedliwości, 37-letni skazaniec przyjął wiadomość ze spokojem, ale i zadowoleniem.
Przeczytaj także: Zero litości. Obcokrajowiec skazany na śmierć w Chinach
Milczał, gdy go informowałem. Potrząsnął głową i odpowiedział: "Bardzo dziękuję. Niech Bóg cię błogosławi" – relacjonował Jason Clark (Associated Press).
Wstrzymano egzekucję mordercy. Spór prokuratora i adwokata
Przyczyną wstrzymania egzekucji było naruszenie przez władze więzienia wolności religijnej skazańca. Seth Kretzer, prawnik 37-latka, wyjaśnił, że jego klient prosił o obecność pastora w trakcie wykonywania wyroku, jednak odmówiono mu tego. Kretzer dowodzi, że takie zachowanie świadczy o wrogim stosunku władz do religii.
Przeczytaj także: Urzędnik wojskowy zanegował rozkaz. Kim Dzong Un nie miał litości
To wrogość wobec religii, odmawianie praktyk religijnych właśnie w chwili, gdy są najbardziej potrzebne: kiedy ktoś przechodzi z tego życia do następnego – dowodził Seth Kretzer (New York Post).
Na obecność pastora nie wyraża jednak zgody prokurator Mark Skurka, główny oskarżyciel Ramireza w trakcie procesu. Skurka uzasadnia odmowę faktem, że Pablo Castro, zamordowany przez 37-latka, nie miał możliwości spotkania się z pastorem przed swoją śmiercią. Nie widzi więc powodu, aby zezwalać na takie "luksusy" mężczyźnie, który zadźgał go z zimną krwią.
Przeczytaj także: Zamordował bliźniaczki. Egzekucję transmitował na żywo na Instagramie
Pablo Castro nie miał nikogo, kto by się nad nim modlił, gdy ten facet dźgnął go 29 razy. Pablo Castro nie mógł sobie pozwolić na takie "luksusy", jak obecność duchownego – podkreślał prokurator Mark Skurka (New York Post).
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.