Był 21 czerwca. Emilka, sześciotygodniowa kotka, uciekła z posesji w Czerwionce-Leszczynach. Zwierzę należało do przyjaciółki pani Sabiny. Kobieta sama opiekuje się bezdomnymi kotami. Zajmowała się także Emilką. Gdy kot zaginął, chciała ustalić, dokąd trafił.
Emilka była zdrowa, zadbana. W tamten piątek gdzieś zaginęła, uciekła z posesji. Firma, na teren której weszła, zgłosiła sprawę Straży Miejskiej. Strażnicy zawieźli go do schroniska w Rybniku. Po godz. 14.00 dzwoniłam do kierownika. Powiedział, że kot do nich nie trafił. W Straży Miejskiej powiedzieli, że kota zawieźli do schroniska - opowiada pani Sabina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez weekend nie mogła dowiedzieć się, jaki był los kotki. Odpowiedź znał na to pytanie jedynie kierownik, który nie był już dostępny. - W poniedziałek rano dostałyśmy informację, że kot był chory i został uśpiony - mówi kobieta w rozmowie z o2.pl.
Wszystkie koty, jakie mamy, są pod opieką weterynarza. W umowie między schroniskiem i gminą Czerwionka-Leszczyny jest napisane, że koty które trafiają na teren schroniska mają zostać poddane leczeniu do momentu znalezienia domu. Schronisko tego nie respektuje - mówi pani Sabina.
Przywołuje uchwałę Rady Miejskiej w Czerwionce-Leszczynach z 23 lutego 2024 roku w sprawie przyjęcia programu opieki nad bezdomnymi zwierzętami oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie Gminy i Miasta Czerwionka-Leszczyny. Wskazuje, że schronisko powinno szukać właściciela zwierzęcia. Uważa, że niestety schronisko pozbywa się problemu, od razu kierując zwierzęcia do uśpienia przez weterynarza.
Uśpili zdrową kotkę? Kierownik schroniska w Rybniku tłumaczy
Schroniskiem w Rybniku-Wielopolu kieruje Przemysław Plucik. W rozmowie z o2.pl wskazuje, jak z jego perspektywy wyglądała cała sytuacja.
Mieliśmy zgłoszenie od Straży Miejskiej dotyczącą kota, który jest chory. Powiedzieli, że go nam przywiozą. Przywieźli go w kartonie. Oczy zaropiałe, nos zasmarkany. Nawet go nie braliśmy na schronisko. Od razu został przeniesiony do samochodu służbowego, pracownik zawiózł go do weterynarza i tyle. My nie mamy wpływu na ocenę stanu zdrowia zwierzęcia i postępowanie weterynarza wobec zwierzęcia. W każdej takiej sytuacji kontaktujemy się z weterynarzem - mówi kierownik obiektu.
Apeluje, aby tego przypadku nie łączyć ze schroniskiem.
My jesteśmy tylko wykonawcami zlecenia dla urzędu gminy. Postępujemy zgodnie z przepisami. Nie wiem, czemu ktoś myśli, że uśpienie zwierzęcia należy do decyzji schroniska. O tym decyduje weterynarz. On bada stan zdrowia i decyzję o eutanazji podejmuje weterynarz - zaznacza Plucik.
Przyznaje, że przez ośrodek w ciągu roku przewija się od 800 do 900 zwierząt. Te, które są chore, są usypianie z dwóch względów. Po pierwsze, w warunkach schroniska nie ma szans na ich wyleczenie. Po drugie, zainfekowany kot może zarazić kolejne zwierzęta.
Pani Sabina tej sprawy tak nie pozostawiła. Rozmawiała o niej bezpośrednio z burmistrzem Czerwionki-Leszczyn. Ten obiecał, że sprawą się zajmie.
Czytaj również: Widok łamie serce. Od dziesięcioleci nie było czegoś takiego