Aby zrozumieć, w czym tkwi niebezpieczeństwo obrad komisji, należy sięgnąć do zapisów ustawy. Ta bowiem jasno wskazuje, do których materiałów będzie miała dostęp komisja powołana do zbadania wpływów rosyjskich. Mówiąc krótko - do wszystkich.
Art. 16. ustawy mówi wyraźnie, że komisja będzie miała wgląd w materiały ABW, AW, CBA oraz dwóch wywiadowczych służb wojskowych: SKW i SWW. Do tego dochodzą takie instytucje jak Prokurator Generalny, prokuratorzy, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, sądy powszechne, wojskowe i administracyjne.
Na koniec: organy administracji rządowej i samorządu terytorialnego, podległe im jednostki organizacyjne, organy samorządów zawodowych. Komisja otrzyma dostęp do materiałów archiwalnych, zawierających informacje niejawne, informacje z działań operacyjnych, a także do innych dokumentów niezbędnych do pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko na widoku?
Ujawnienie materiałów operacyjnych, dotyczących bieżących spraw służby specjalnej to coś, co nie powinno mieć miejsca. Do materiałów operacyjnych dostęp powinno mieć tylko najwęższe grono funkcjonariuszy danej służby. Zdarza się, że czasem nawet szef nie ma dostępu do tego, co dzieje się w danej sprawie.
Jest jednak inny problem. Wiele dokumentów służb specjalnych pochodzi od służb partnerskich. Jest rzeczą naturalną, że służby specjalne w pewnym ograniczonym zakresie wymieniają się informacjami ze swoimi odpowiednikami. To najtajniejsze informacje, które nie powinny wychodzić poza służbę specjalną i najściślejszy krąg politycznych decydentów.
Co z dokumentami USA przekazywanymi nam w ramach wymiany wywiadowczej? - pyta gen. Jarosław Stróżyk, były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Międzynarodowego Sztabu Wojskowego NATO.
Gen. Stróżyk podkreśla, że szefowie np. służb wojskowych nie mogą zgodnie z prawem międzynarodowym zdjąć klauzulę NATO z dokumentu, który powstał w służbie partnerskiej i został przekazany stronie polskiej.
[Zgodnie z tzw. lex Tusk] mogą go sami ujawnić w czasie obrad komisji i nie poniosą za to żadnej odpowiedzialności - mówi dalej gen. Stróżyk.
Ale to wywołałoby z kolei poważne perturbacje w ramach NATO. Były szef Biura Informacyjnego NATO w Moskwie, ambasador Tomasz Chłoń mówi, że takie postępowanie nie zostałoby - mówiąc oględnie - dobrze przyjęte w ramach Paktu Północnoatlantyckiego.
To nie będzie zwykły niepokój, czy irytacja, ale raczej furia. Cofnęłoby to zaufanie do poziomu przedakcesyjnego - przekonuje w rozmowie z o2.pl ambasador.
Ustawa w kącie cicho łka
Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Janusz Nosek mówi zaś o szczególnym przepisie prawa. Daje on możliwość zwolnienia z tajemnicy osób, które będą zeznawać przed komisją. O zapisach ustawy wypowiada się z goryczą.
W pewnym sensie można powiedzieć, że Ustawa o ochronie informacji niejawnych płacze w kącie. Ona już de facto nie działa - mówi oficer.
Czytaj też: Spadł pod Bydgoszczą. Wojsko przerywa milczenie
Precyzuje, że zgodę na odtajnienie pewnych dokumentów mogą wydać szefowie ABW i SKW. Ale nawet nie zawsze i nie w każdym przypadku. Jeśli członkowie komisji będą mieli dostęp do informacji wysokich klauzul NATO, to będą mogli z nich korzystać.
Znieść klauzuli nałożonej przez NATO, jak mówi gen. Nosek, nie można. Jeśli będziemy mieli do czynienia z dokumentami wytworzonymi np. w NATO, w SHAPE, czy przez UE, to wtedy należałoby się zgłosić do wytwórcy dokumentu o zdjęcie z niego klauzuli. To jednak zależy od wytwórcy.
Inaczej sytuacja ma się jednak w wypadku, kiedy informacja wytworzona w Polsce powstała w oparciu o informacje partnerskie. Wtedy nie obowiązują żadne ograniczenia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.