Do nietypowej sytuacji doszło w mieście Norwich we wschodniej Anglii. Wkrótce po ustawieniu przed wejściem doniczek 41-latka otrzymała list od członków rady miasta, którzy żądali, aby czym prędzej usunęła kwiaty sprzed drzwi. Podali zaskakujące uzasadnienie.
Przeczytaj także: Raper rzucił tym w tłum. Bezmyślny gest na festiwalu w Londynie
Rada miasta kazała jej usunąć doniczki sprzed domu. Dlaczego?
Jak informuje BBC, członkowie rady miasta uważają, że doniczki stwarzają niebezpieczeństwo dla mieszkańców budynku. Powód: "stwarzanie zagrożenia pożarowego".
Wszyscy (...) mają obowiązek utrzymywać obszary gminne wolne od zagrożeń – podkreślał rzecznik rady miasta w liście do 41-latki (BBC).
Przeczytaj także: Królowa Elżbieta II zaskoczyła podwładnych. Widzicie zmianę?
Tracey Stubbings nie była jedyną osobą, która otrzymała list z takim żądaniem. Rada miasta domaga się od wielu lokatorów, aby posprzątali kwiaty, ławki czy krzesła, które znajdują się przed ich drzwiami.
Nie ma w tym sensu. Powiedzieli, że nie jesteśmy właścicielami obszaru, który rozciąga się za drzwiami, więc doniczki muszą zniknąć. Narzekają na to, ale nie sprzątają ogrodów, o które mieli się troszczyć. Chciałam tylko ustawić trzy doniczki przy mojej ścianie i cztery przy drzwiach. Starałam się tylko, żeby było ładnie. To tylko pokazuje, że jestem dumna z mojego mieszkania – tłumaczyła Tracey Stubbings (BBC).
Przeczytaj także: Katastrofa helikoptera w Anglii. Nie mieli szans tego przeżyć
Na wydarzenia na osiedlu zareagowała Sandra Bogelein, radna partii Zielonych. Zdaniem Bogelein doniczki nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa, a członkowie rady miasta powinni skupiać się na poważniejszych problemach, zamiast sprawdzać, kto trzyma przed domem doniczki lub ławki.
Doniczki nie stanowią największego zagrożenia i nie powinny być traktowane priorytetowo – dowodziła Sandra Bogelein (BBC).