Smithowi usunięto operacyjnie ciało migdałowate. To ośrodek mózgowy odpowiedzialny za odczuwanie emocji związanych ze strachem. Dzięki temu 32-latek na poziomie fizjologicznym nie doświadcza jakichkolwiek stanów lękowych.
Kiedy mówię, że nie czuję strachu, opisuję bardzo wyjątkowe uczucie. Ludzie mówią, że boją się dziewczyn, albo boją się porażki. W moim przypadku chodzi o strach odczuwany w obliczu śmierci czy poważnego zagrożenia. Został on całkowicie usunięty – stwierdził Jody Smith w rozmowie z "Vice".
Usunęli mu część mózgu. Teraz nie czuje strachu
W wieku 26 lat u mężczyzny zdiagnozowano epilepsję. Mniej więcej trzy razy dziennie zaczął doświadczać ataków paniki. Pojawiły się także silne napady padaczkowe.
W pewnym momencie podczas spaceru straciłem przytomność na kilkanaście minut. Okazało się, czołgałem się w tym czasie po podwórku sąsiada niczym pijany. Operacja była jedyną opcją, aby zapobiec pogorszeniu się napadów, dalszym uszkodzeniom mózgu lub potencjalnej śmierci – podkreślił Jody Smith.
Operacja była dwuetapowa – na początku lekarze wszczepili do mózgu mężczyzny sondy monitorujące i próbowali wywołać u niego napad padaczki puszczając mu głośną muzykę i podając do picia piwo. Chcieli w ten sposób odnaleźć obszary mózgu odpowiedzialne za schorzenie. W końcu zdecydowano się na usunięcie u mężczyzny przedniej połowy prawego płata skroniowego, prawego ciała migdałowatego oraz prawego hipokamu.
Zaraz po operacji byłem zupełnie inny. Zaczęły interesować mnie hałasy, które wcześniej wywołałyby u mnie napad padaczki. Pojawiły się także niedogodności, takie jak nadpobudliwość i problemy z pamięcią. Zniknął jednak towarzyszący mi wcześniej nieustannie strach – opisuje 32-latek, cytowany przez "Vice".
Czytaj także: Zapomniała o hamulcu. Auto zjechało prosto do wody
32-latek stał się nieustraszony. "Moje życie jest lepsze po operacji"
Jody Smith przywołuje interesującą historię, która przydarzyła mu się po operacji. Pewnego razu gdy spacerował po Nowym Jorku, drogę zastąpiła mu grupa pięciu mężczyzn. Choć wiedział, że za chwilę zostanie napadnięty, nie odczuwał jakiegokolwiek strachu.
Zamiast próbować wyminąć napastników, ruszył prosto na nich. Było to dla grupy osiłków równie wielkim zaskoczeniem co dla niego samego. 32-latek wyszedł z tej niebezpiecznej sytuacji bez szwanku.
Najwyraźniej mój brak strachu ich uderzył i przez to mnie nie zaatakowali – podkreśla.
Mężczyzna zaczął testować swoje możliwości. Jako zapalony wspinacz ruszył w góry. Chciał przekonać się, jakie uczucie będzie towarzyszyć mu, gdy stanie nad przepaścią.
Nadal nie chciałem spaść i nadal byłem spięty, ale nie czułem w tym strachu – opisuje.
Jody Smith twierdzi, że czuje się teraz lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Brak lęku nie oznacza, że nie jest świadomy czyhających niebezpieczeństw. Teraz jednak jego działania opierają się w głównej mierze na chłodnej kalkulacji.
Nieustraszoność jest dobra. Nieustanny lęk przed śmiercią był z pewnością problematyczny. Mam trochę problemów z pamięcią i koncentracją, ale moje życie jest teraz lepsze – ocenił 32–latek.