Sprawę nagłośnił "Dziennik Zachodni", który rozmawiał z rodziną zmarłego mężczyzny. Według relacji bliskich 48-letni Dawid P. dwa lata temu wyjechał do Warszawy, był po rozwodzie i miał dwóch dorosłych synów, z którymi rzadko się kontaktował. Mężczyzna zmagał się podobno z osobistymi problemami.
Ojciec był indywidualistą. Zawsze podobała mu się Warszawa, więc pewnie dlatego to miejsce wybrał. Na początku nie znaliśmy jego miejsca pobytu. Zgłosiliśmy nawet na Komendzie Policji w Lwówku zaginięcie ojca. Po niecałych dwóch miesiącach ustalono jego miejsce pobytu i nam przekazano - powiedział syn zmarłego w rozmowie z "DZ".
Czytaj także: Zapaliła się wersalka. Nie żyje mieszkaniec Sosnowca
Dowiedzieli się o śmierci ojca przypadkiem
O śmierci ojca synowie dowiedzieli się dopiero po pół roku, 30 sierpnia br. z... pisma od Komornika Sądowego z Szamotuł.
Nagle dowiedzieliśmy się o śmierci bliskiej osoby z pisma od Komornika. Przekazał on naszej rodzinie wszystkie informacje dotyczące ojca, które były mu znane. Nadal nie możemy pojąć, że dowiedzieliśmy się dopiero po pół roku - powiedział pan Bartosz.
Z aktu zgonu wynika, że 48-latek 6 marca trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM. Tego dnia nad ranem został znaleziony na stacji metra, skrajnie wyczerpany i w stanie hipotermii.
Jak dowiedzieliśmy się z wypisu, tata zmarł 2 dni później, 8 marca. Przy sobie miał dowód osobisty, jednak został uznany za osobę bezdomną. Taka informacja została przekazana do Ośrodka Pomocy Społecznej w dzielnicy Ochota. A oni już dalej podjęli kroki w celu pochowania naszego taty - powiedział syn.
- I proszę mi tutaj powiedzieć jak to możliwe, że miał przy sobie dokument tożsamości, a nikt nie pokwapił się, aby powiadomić rodzinę? My do teraz nie możemy tego zrozumieć. Jak mogło dojść do czegoś takiego? - pyta mężczyzna.
OPS się tłumaczy
Dziennik postanowił skontaktować się w tej sprawie Ośrodkiem Pomocy Społecznej w dzielnicy Ochota w Warszawie. OPS poinformował, że samo dysponowanie danymi z dowodu osobistego przez jednostkę organizacyjną pomocy społecznej nie pozwala jej jeszcze na szybkie pozyskanie informacji o ewentualnej rodzinie zmarłego.
OPS nie posiada kompetencji i uprawnień. Ważny w przypadku wniosku szpitala o dokonanie pochówku przez OPS jest czas, związany z kosztami ewentualnego przetrzymywania przez dłuższy czas zwłok i wzrostem kosztów samego pochówku - stwierdził zastępca dyrektora OPS, Tomasz Kulik.
Wicedyrektor dodał, że 24 marca na zlecenie ośrodka pochowano zmarłego, którego szpital uznał za bezdomnego. Brak informacji na temat denata został potwierdzony także przez szpital w dzielnicy, w której pacjenta zabrało pogotowie i w ośrodku odpowiedzialnym za kierowanie osób bezdomnych z terenu m. st. Warszawy do schronisk.
Wyrażamy współczucie członkom rodziny zarówno z powodu śmierci osoby najbliższej, jak również ubolewamy nad tym, że informacje o śmierci uzyskali dopiero po pół roku od zgonu, w okolicznościach, które wskazują na istniejące prawdopodobnie luki w systemach udostępniania informacji między różnymi podmiotami - dodał Tomasz Kulik.
Rodzina pana Dawida rozmawiała z dyrektorem OPS. Została przeproszona, ale, jak twierdzi, nadal ma wiele pytań. Ojciec zmarłego złożył w tej sprawie wniosek do prokuratury.
Sami nie wiemy, czy ta osoba pochowana na cmentarzu w Warszawie, to rzeczywiście nasz ojciec. Chcemy dokonać ekshumacji zwłok, bo nie wyobrażamy sobie jak tata może być tak daleko od nas. Chcemy również wykonać badania DNA, by ostatecznie potwierdzić tożsamość. Do tego wszystkiego potrzebujemy zgody [rokuratury - powiedział syn zmarłego.